Tymoszenko bezczelnie okazała brak szacunku dla sądu - mówił w Brukseli szef ukraińskiego MSZ Kostiantyn Hryszczenko, komentując wyrok siedmiu lat więzienia dla byłej premier Ukrainy. Dodał, że w tej sprawie rząd nie może niczego zrobić, dopóki trwają procedury sądowe. Inny ukraiński dyplomata przestrzegł Unię Europejską przed odłożeniem podpisania umowy stowarzyszeniowej.
Na spotkaniu z grupą dziennikarzy Kostiantyn Hryszczenko zapewnił, że Ukraina ma świadomość zaniepokojenia Unii sprawą procesu Julii Tymoszenko i "wolę, by znaleźć rozwiązania". Bruksela wyraziła bowiem głębokie rozczarowanie wyrokiem sądu w Kijowie, który skazał byłą premier Ukrainy na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. Poza tym Tymoszenko dostała trzyletni zakaz zajmowania stanowisk państwowych i musi wypłacić państwowej firmie paliwowej Naftohaz Ukrainy odszkodowanie w wysokości 1,5 mld hrywien (około 600 mln złotych). Po wyroku Bruksela zagroziła, że będzie on miał konsekwencje dla stosunków UE-Ukraina i zawarcia umowy stowarzyszeniowej.
To zostało poważnie potraktowane przez wiele osób (na Ukrainie), ale to nie jest tak, że ktoś nam mówi, co robić i my natychmiast to robimy. Mamy apele w tej sprawie nie tylko z Europy, ale też z innych miejsc. Pierwsze oświadczenie na temat Tymoszenko wydał minister spraw zagranicznych Rosji, mówiąc, że są bardzo zaniepokojeni, użył niemal tego samego słownictwa (co UE). Mają ku temu dobre powody - tak dużo zyskali na porozumieniu (zawartym z Tymoszenko). Nigdy nie dostaliby więcej od nikogo innego - mówił na spotkaniu z grupą dziennikarzy Hryszczenko, który w Brukseli gościł na zaproszenie komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
Problem w tym, że Julia Tymoszenko podczas przesłuchań bezczelnie okazała brak szacunku dla sądu jako takiego. Można być przeciw sędziom, oskarżeniom czy wszystkiemu innemu, ale nie można okazywać sędziom braku szacunku. Przy takim zachowaniu spotykają cię kłopoty - komentował.
Podkreślił też, że orzeczenie sądu jest oparte na prawie, które obowiązuje obecnie na Ukrainie, a po werdykcie możliwe jest odwołanie w sądzie apelacyjnym. Rząd nie ma możliwości zrobienia niczego przed zakończeniem procedur sądowych - zaznaczył, zapewniając jednak, że Kijów "słucha argumentów partnerów w UE" i "jest kilka opcji i opinii, jak można rozwiązać tę sprawę". Zasugerował, że może będzie to zadanie dla parlamentarzystów, by zmienić prawo. Równocześnie zastrzegł jednak, że nie można zmienić prawa dla jednej osoby, niezależnie, kto to jest, bo to by było zakwestionowanie podstaw jakiegokolwiek systemu prawnego.
Towarzyszący Hryszczence ambasador misji Ukrainy przy Unii Europejskiej Kostiantyn Jelisiejew przestrzegał Brukselę przed "możliwymi konsekwencjami" odkładania podpisania negocjowanej umowy stowarzyszeniowej i o pogłębionym handlu między UE a Ukrainą. Jeśli Unia podejmie tę decyzję, to musi też wziąć odpowiedzialność za odłożenie takiego strategicznego porozumienia nie tylko dla Ukrainy, ale i dla samej Unii - powiedział - Po raz pierwszy UE ma podpisać porozumienie stowarzyszeniowe z byłą republiką radziecką, w mojej opinii to porównywalne do upadku muru berlińskiego.
Jesteśmy blisko zakończenia negocjacji i w mojej opinii przedłożyć przypadek Tymoszenko nad strategiczną wagę takiego dokumentu to wielki błąd. Ale to jest kwestia wyboru - musicie zrobić, co dla was ważniejsze - dodał.
Hryszczenko potwierdził także nieoficjalne informacje prasy ukraińskiej, że Kijów chciałby ograniczyć obowiązywanie umowy stowarzyszeniowej z UE na pewien czas (prasa pisała o 10 latach), o ile nie znajdzie się w niej zapis o perspektywie integracji europejskiej dla Ukrainy. Jeśli tego nie będzie - a wiele rządów nie chce nam jej teraz dać - to wolelibyśmy umowę na ograniczony czas, by móc ją zrewidować, ale tylko w części politycznej - powiedział. Przyznał, że bez wskazania w umowie o stowarzyszeniu, że Ukraina ma tę europejską perspektywę, mogą być problemy z ratyfikacją dokumentu w ukraińskim parlamencie.