Oddziały specjalne milicji "Berkut" siłą wyparły w nocy z głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyk, zwolenników integracji europejskiej. Protestowali oni przeciwko decyzji rządu o wstrzymaniu przygotowań do zawarcia umowy stowarzyszeniowej Ukraina-UE.
Funkcjonariusze "Berkuta" ruszyli na zgromadzony na Chreszczatyku tłum. Mimo oficjalnego zakończenia marszu i wiecu opozycji na rzecz podpisania umowy, blokował on wznowiony po tych akcjach ruch samochodowy.
Kolumna milicji najpierw zepchnęła ludzi z jezdni przy głównym placu Kijowa, Majdanie Niepodległości, następnie zaś poszła w kierunku Placu Europejskiego. Przeciw "Berkutowi" wyruszyli znajdujący się tam zwolennicy ugrupowań opozycyjnych.
Doszło do starcia. Uczestnicy demonstracji rzucali w milicjantów drobnymi przedmiotami i zrywali im z głowy kaski. W efekcie funkcjonariusze "Berkuta", którzy zastosowali w obronie gaz łzawiący, zostali wyparci z Placu Europejskiego.
Nie damy się stąd wypędzić. Będziemy stali do końca. Dzisiejsza akcja, na której zebrało się tyle ludzi, ile nie było tu od czasów pomarańczowej rewolucji, pokazała, że potrafimy o siebie walczyć - mówił jeden z uczestników opozycyjnej akcji.
Wczoraj w Kijowie odbył się 100-tysięczny marsz niezadowolonych z ogłoszonej przez władze przerwy w relacjach z UE. Ludzie protestowali, gdyż rządzący postanowili, że na zaplanowanym w najbliższy czwartek szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie Ukraina nie podpisze umowy stowarzyszeniowej z UE.
Późnym popołudniem uczestnicy marszu starli się z milicją, która zablokowała im drogę do siedziby Rady Ministrów. Podczas bójki także użyto wówczas gazu łzawiącego.
Władze w Kijowie wyjaśniają, że nie mogą podpisać umowy z UE, gdyż obawiają się strat, będących następstwem możliwego pogorszenia stosunków handlowych z Rosją. Przedstawiciele rządu mówią wprost, że umowa nie zostanie zawarta, ponieważ Bruksela nie zaproponowała stronie ukraińskiej odpowiedniego zadośćuczynienia za wynikające z tego straty.
Mimo działań milicji zwolennicy UE wciąż pozostają na Placu Europejskim w Kijowie. Twierdzą, że będą na nim trwać, póki władze nie zmienią stanowiska w sprawie porozumienia o stowarzyszeniu.
(mpw)