Impasu w amerykańskiej polityce ciąg dalszy. Donald Trump zaproponował objęcie tzw. marzycieli, którzy wjechali na terytorium USA nielegalnie, ale jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności, trzyletnim okresem ochrony w zamian za zgodę demokratów na sfinansowanie muru na granicy z Meksykiem. Spór o finansowanie tej sztandarowej obietnicy wyborczej Trumpa jest powodem trwającego już blisko miesiąc shutdownu, czyli częściowego zawieszenia rządu federalnego. Propozycja Trumpa najpewniej jednak nie przybliży Amerykanów do zakończenia kryzysu: została bowiem - jak zauważa Reuters - przedstawiona w momencie, gdy było już jasne, że Partia Demokratyczna nie ma zamiaru jej nawet rozważyć.
Demokraci - którzy dysponują większością w Izbie Reprezentantów - sprzeciwiają się przeznaczeniu w budżecie 5,7 mld dolarów na budowę muru na granicy z Meksykiem. Z powodu konfliktu w grudniu nie uchwalono prowizorium budżetowego, co doprowadziło właśnie do częściowego zawieszenia rządu federalnego - najdłuższego w historii USA.
Nic nie wskazuje na to, by najnowsza propozycja Donalda Trumpa miała tę sytuację zmienić. Stojąca na czele Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, a także inni prominentni działacze Partii Demokratycznej, wskazali w swych wystąpieniach dla prasy, że prezydencka propozycja jest nie do zaakceptowania, ponieważ stanowi jedynie wybieg służący wymuszeniu przyznania środków budżetowych na budowę muru.
Trudno w tym dojrzeć przejaw dobrej woli i ślady wysiłku, by dać ludziom choć trochę życiowej pewności - oceniła Pelosi.
W swym oświadczeniu wygłoszonym w Białym Domu Donald Trump podkreślał, że obecna polityka migracyjna Stanów Zjednoczonych jest wewnętrznie niespójna i że nie da się tych sprzeczności usunąć bez radykalnych kroków.
Zaproponował trzyletni okres ochronny dla tzw. marzycieli i imigrantów objętych okresową ochroną - czyli wywodzących się z krajów, którym przyznano tzw. Temporary Protected Status. TPS pozwala nielegalnym imigrantom z państw objętych tym statusem - to głównie państwa, w których trwa wojna domowa jak Somalia, czy dotknięte klęskami naturalnymi jak Haiti - na legalne podjęcie pracy w Stanach Zjednoczonych i czasowe uniknięcie deportacji. Chodzi o mniej więcej 300 tysięcy ludzi.
W związku z propozycją Trumpa media przypomniały jednak, że już w 2017 roku jego administracja próbowała pozbawić takiej tymczasowej ochrony przebywających w USA nielegalnie Salwadorczyków, Haitańczyków i Somalijczyków. Status mieli natomiast zachować Syryjczycy, którzy uciekali z kraju przed wojną.
W 2017 roku Biały Dom zdecydował również o zakończeniu programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals) - czyli wstrzymania deportacji wobec ludzi, którzy do USA przybyli jako dzieci. Program ten został wdrożony na podstawie rozporządzenia wykonawczego Baracka Obamy w 2012 roku i od tego czasu był kilkakrotnie przedłużany.
Przeciętny wiek "marzycieli" wynosił w momencie nielegalnego przekroczenia granicy, z reguły razem z rodzicami, 6,5 roku. Teraz jest to grupa nastolatków lub młodych ludzi licząca od 700 tysięcy do 1,3 miliona.
Partia Demokratyczna wielokrotnie występowała w obronie tych grup.
Według mediów, wiążąc sprawę muru z losami ludzi objętych programami DACA i TPS Trump mógłby teoretycznie dokonać wyłomu w szeregach Partii Demokratycznej. Stanowisko tej ostatniej jest jednak w tej sprawie jednoznacznie negatywne.
Demokraci uważają projekt budowy muru na granicy z Meksykiem za fanaberię opłacaną z pieniędzy podatników. Dla Trumpa jest to jednak sprawa najwyższej wagi: obietnica budowy muru była bowiem jedną z jego sztandarowych obietnic w kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku. Teraz prezydent zapowiedział, że nie podpisze ustawy budżetowej, jeśli środki na budowę muru nie zostaną w niej uwzględnione.
Shutdown, do którego doprowadził konflikt wokół muru granicznego, rozpoczął się 22 grudnia. Jego skutki stają się coraz bardziej dotkliwe. Funduszy na bieżącą działalność nie otrzymuje 9 z 15 departamentów prezydenckiej administracji, m.in. departamenty stanu, rolnictwa, bezpieczeństwa wewnętrznego, transportu i sprawiedliwości. Około 800 tysięcy urzędników federalnych zostało wysłanych na przymusowe urlopy albo pracuje bez wynagrodzenia.