Dziesiątki syryjskich żołnierzy i rebeliantów zginęły w zaciętych walkach w prowincji Rakka w północnej części Syrii, w pobliżu granicy z Turcją - poinformowało opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Dokładna liczba ofiar nie jest na razie znana.
Według tego źródła na przedmieściach miasta Rakka, stolicy prowincji o tej samej nazwie, doszło do ostrych starć między rebeliantami a wojskami reżimu prezydenta Baszara el-Asada. W mieście słychać było eksplozje, w niebo unosiły się kłęby dymu.
Obserwatorium podało, że armia rządowa bombarduje wiele dzielnic miasta, a także przedmieścia. Są dziesiątki zabitych po obu stronach, ale nie ma na razie precyzyjnego bilansu. Przedstawiciele obserwatorium, z siedzibą w Londynie, i rebelianci na miejscu walk, twierdzą, że do akcji włączyły się śmigłowce regularnej armii, które bombardują pozycje powstańców.
Położone nad Eufratem strategiczne miasto Rakka przed rozpoczęciem konfliktu miało ok. 240 tys. mieszkańców. Jednak w ciągu blisko dwóch lat walk znalazło tam schronienie wielu uchodźców z całego kraju.
Na czwartkowym spotkaniu Grupy Przyjaciół Syrii w Rzymie ogłoszono decyzję o dostarczeniu przez USA syryjskiej opozycji pomocy żywnościowej i medycznej. Pomoc nie obejmuje dostaw broni. Na spotkaniu mówiono też o pomocy ze strony UE: mają to być po raz pierwszy samochody opancerzone i sprzęt wojskowy dla obrony ludności cywilnej.
ONZ szacuje, że w trwającym od marca 2011 roku konflikcie zginęło ok. 70 tys. osób.
(MRod)