43-letni strażnik z Jeleniej Góry, który wczoraj uzbrojony w karabin na 8 godzin zabarykadował się na wieży więziennej leczył się wcześniej psychiatrycznie. Przyczyną desperackiego kroku strażnika był najprawdopodobniej konflikt z przełożonym.
Prokuratura zarzuca strażnikowi przekroczenie uprawnień. To jest pierwszy zarzut, jaki prokuratura postawi Krzysztofowi W., grozi za to kara 3 lat więzienia. Nie można jednak wykluczyć, że będą i następne zarzuty.
Mężczyzna został przesłuchany. Został także zbadany przez internistę, swoją opinię wydał również lekarz psychiatra, który skierował strażnika na kilkudniowy pobyt w szpitalu.
Strażnik z 10-letnim stażem niedawno wrócił z długotrwałego zwolnienia lekarskiego. Rano po przyjściu do pracy pobrał broń i został skierowany na wieżę. Chwilę później zza muru aresztu rozległy się strzały.
Na miejsce wezwano negocjatorów. Policja miała także podgląd na to, co dzieje się wewnątrz wieżyczki – prawdopodobnie był to obraz z jednej z kamer. Na miejscu był też policyjny oddział antyterrorystów - rozważano bowiem także użycie siły.
43-letni strażnik jeszcze przed poddaniem się odłożył broń, która była przywiązana do jego rąk - wcześniej oddał z niej pięć strzałów. Ustalono, że mężczyzna strzelił w ziemię; nikogo na szczęście nie ranił. Potem zamknął się na wieżyczce – powiedziała Luiza Sałapa ze służby więziennej.
Całą sytuację obserwował reporter RMF, Michał Szpak, który był w jednym z mieszkań na ostatnim piętrze w bloku sąsiadującym z wieżą. Jak informował, jeszcze kilka godzin przed poddaniem się mężczyzny wydawało się, że strażnik zamierza się poddać – zaczął nawet schodzić ze strażnicy. Jednak po chwili zawrócił.
Z informacji RMF wynika, że przeciwko strażnikowi było prowadzone postępowanie dyscyplinarne – miał on ponoć konflikt z szefem ochrony aresztu. Zawieszono je, gdy mężczyzna poszedł na zwolnienie lekarskie.