Ulewne deszcze padające od 24 godzin sparaliżowały stolicę Filipin - Manilę. Tysiące mieszkańców zostało ewakuowanych; rząd zawiesił pracę biur i szkół. Poziom wody gdzieniegdzie sięga do pasa, tysiące pojazdów utknęło na drogach.
Główne tamy i rzeki w 12-milionowej aglomeracji Manili wylały z powodu nieprzerwanych opadów przyniesionych przez monsun. Nie ma na razie informacji o ofiarach śmiertelnych. Samochody, i nawet duże ciężarówki mają problemy z przejechaniem przez drogi, wiele utknęło w błotnistej wodzie. Setki tysięcy pasażerów musiało spędzić noc w pojazdach.
Zamknięta została giełda w Makati, finansowej dzielnicy Manili, a także ambasada USA w starym historycznym centrum. Ulice w obu dzielnicach są zalane. Władze zapewniły, że tegoroczna powódź jest słabsza od tej z 2009 roku, w której zginęły setki mieszkańców Manili i okolic. Ostrzegły jednak, że oczekiwane są dalsze deszcze.
Tymczasem do 51 zabitych wzrosła liczba ofiar tajfunu Saola, który przeszedł nad krajem w zeszłym tygodniu. Do Filipin miało dotrzeć w tym sezonie łącznie 20 tajfunów i burz. Saola był siódmym z nich.