Erika Steinbach się poddaje - tak w Niemczech komentuje się decyzję szefowej Związku Wypędzonych o rezygnacji z zasiadania w radzie fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”. Nie jest to jednak poddanie bezwarunkowe. Steinbach chce przede wszystkim większej niezależności fundacji oraz zwiększenia w jej władzach reprezentacji środowisk wypędzonych.
Fundacja przygotuje centrum muzealne poświęcone wypędzeniom i mogłaby już dawno działać, gdyby nie Erika Steinbach, która chciała zasiąść w radzie mimo sprzeciwu polityków. Najgłośniej grzmiał wicekanclerz minister spraw zagranicznych i szef FDP Guido Westerwelle.
Po porannym oświadczeniu Steinbach, w którym przedstawiła warunki swojej rezygnacji, wicekanclerz oświadczył, że jest otwarty na rozmowy i przyjrzy się propozycji szefowej Związku Wypędzonych. Jeszcze cieplej o słowach szefowej wypędzonych mówią politycy CDU i CSU, którzy od początku w większości ją popierają.
Komentatorzy polityczni jednak przestrzegają. „Żelazna Erika” zrezygnuje, jeśli fundacja uniezależni się od polityków i zwiększy skład swojej rady. Obserwatorzy zakładają, że jeśli rzeczywiście rząd straci wpływ na skład rady fundacji, to za pewien czas Steinbach zostanie znów zgłoszona jako kandydatka i może osiągnąć swój cel.
Kontrowersje wynikają z tego, że postać Steinbach nie służy polsko-niemieckim kontaktom, a bez dobrych stosunków niełatwo będzie zajmować się trudnym tematem wypędzeń. Znaczące jest milczenie kanclerz Angeli Merkel. Zgodnie z jej taktyką odezwie się, gdy wszystko zostanie już ustalone i można będzie ogłosić sukces, a przynajmniej kompromis.