"Rosja myśli, że Morze Azowskie jest jej własnością. Tak samo jak myśli, że Krym to jej terytorium. Tego punktu widzenia nie podziela reszta świata. Statki płynęły albo na wodach neutralnych, albo na wodach Ukrainy. Dlatego myślę, że Rosja nie ma racji. Nie sądzę, że jeżeli będzie stan wojenny to ktokolwiek będzie chciał inwestować na Ukrainie - usłyszał w Kijowie nasz specjalny wysłannik Mateusz Chłystun. Obszary przy granicy z Rosją oraz obwody nad Morzem Czarnym i Azowskim - obejmuje dekret prezydenta Petra Poroszenki o wprowadzeniu stanu wojennego na Ukrainie. Wbrew zapowiedziom ukraińskich władz, stan wojenny nie zacznie obowiązywać od jutra, czyli od środy, ale obowiązuje już od wczoraj.

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wydał zmieniony dekret w sprawie stanu wojennego, zgodnie z którym potrwa on 30 dni i obowiązuje już od 26 listopada. Tekst dokumentu opublikowano we wtorek na stronie internetowej administracji prezydenckiej w Kijowie.Stan wojenny w dziesięciu regionach Ukrainy - to od wczoraj temat numer jeden za naszą wschodnią granicą - donosi nasz specjalny wysłannik do Kijowa Mateusz Chłystun. Sam Kijów funkcjonuje normalnie. Podobnie jak oba kijowskie lotniska.

Niedzielne wydarzenia na Morzu Azowskim są najważniejszym tematem rozmów mieszkańców Kijowa. Jedni obawiają się eskalacji konfliktu z Rosją, drudzy twierdzą, że to niepotrzebne zamieszanie.

Część mieszkańców boi się np. zachwiania systemu bankowego, ale ukraińskie władze już wczoraj zapowiadały, że stan wojenny w żaden sposób nie wpłynie na wypłaty pensji. Bardziej radykalnie do sprawy podchodzą mieszkańcy okręgów, położonych bliżej granicy z Rosją. W Charkowie np. widać większą liczbę patroli policji i wojska. Jak powiedział dziennikarzowi RMF FM Aleksander - mieszkaniec tego miasta - stan wojenny to kolejne "przestępstwo" Petro Poroszenki.

Spośród kilkunastu mieszkańców Kijowa, z którymi rozmawiał nasz dziennikarz, nie znalazł on nikogo, kto popierałby stan wojenny. Jeżeli mamy konflikt z Rosją to trzeba go rozwiązać dyplomatycznie. Ale żeby wprowadzać takie ograniczenia? To mija się z celem. To są ograniczenia swobód obywateli. Jeszcze chwilę i banki przestaną wypłacać depozyty - mówią Igor i Maria.

Z kolei Dima - mieszkaniec Kijowa-  twierdzi, że wprowadzenie stanu wojennego może mieć związek z wyborami zaplanowanymi na marzec.  

Zakaz prowadzenia demonstracji i ograniczenia dla mediów - to jest na rękę prezydentowi - podkreśla.

Rosja myśli, że Morze Azowskie jest jej własnością. Tak samo jak myśli, że  Krym to jej terytorium. Tego punktu widzenia nie podziela reszta świata. Statki płynęły albo na wodach neutralnych, albo na wodach Ukrainy. Dlatego myślę, że Rosja nie ma racji. Nie sądzę, że jeżeli będzie stan wojenny to ktokolwiek będzie chciał inwestować na Ukrainie - usłyszał w Kijowie nasz specjalny wysłannik. 

W specjalnym wystąpieniu telewizyjnym, prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko tłumaczył, że nie miał innego wyjścia niż wprowadzenie stanu wojennego. Pokazał przy tym raport, w którym dokładnie opisano rozmieszczenie rosyjskich sił, bardzo blisko granicy z Ukrainą. Zdaniem jego autorów - Rosjanie gotowi byli uderzyć w każdej chwili. 

W okręgach Ukrainy, gdzie wprowadzono stan wojenny - pracownicy części instytucji państwowych prawdopodobnie wcześniej dziś skończą pracę. Dokładne wytyczne otrzymają dziś w ciągu dnia. 

Na ulicach Kijowa spokojnie

Kiedy tylko w Kijowie zrobiło się głośno o incydencie na Morzu Azowskim, przed rosyjską ambasadą zebrał się tłum protestujących. Wznosili okrzyki, przynieśli też opony, które prawdopodobnie zamierzali podpalić.

Po południu, jak donosi nasz specjalny wysłannik Mateusz Chłystyn, przed ambasadą było już cicho i spokojnie. Po proteście nie ma już śladu. Przed budynkiem oprócz dwóch wojskowych stoi też policyjny patrol, gotowy reagować w przypadku, gdyby sytuacja miała się powtórzyć. To właściwie jedyne miejsce, które teraz jest pod baczniejszą obserwacją służb.

W całym mieście napięcia związanego ze stanem wojennym nie widać. Dworzec działa normalnie. Na ulicach Kijowa nie ma też dodatkowych patroli policji ani wojska.

"Na Majdanie był Berkut z pałkami, a tu będą karabiny i czołgi"

W centrum Kijowa, na Majdanie Niepodległości stanęła wielka wystawa ze zdjęciami i dokładnym opisem tego, co działo się w stolicy Ukrainy przed pięcioma lat. W kontekście stanu wojennego, odwiedzające ją osoby spoglądają na zdjęcia z niepokojem. To miejsce odwiedził dziś także nasz specjalny wysłannik Mateusz Chłystun.

Przy wystawie spotkał Oleha, który na Majdanie budował barykadę z kostki brukowej. Jest na jednym ze zdjęć. Mówią, że tam już czołgi stoją. Jeśli się powtórzy, to będzie prawdziwa wojna. Na Majdanie był Berkut z pałkami, a tu będą karabiny i czołgi - mówi Oleh.

Z kolei Ljubow, starsza pani, której na Majdanie nie było, ale tamte wydarzenia śledziła z uwagą - dziś przy wystawie ociera łzy. Nie możemy odchodzić na ubocze i tylko obserwować. Jeśli prezydent uważa, że potrzebny jest stan wojenny, musimy mu w tym pomóc - mówi.



Ukraińskie media o stanie wojennym

We wtorek, na pierwszych stronach ukraińskich gazet wczorajsze głosowanie w parlamencie Ukrainy ws. wprowadzenia stanu wojennego. Za było 276 deputowanych. Dziennikarze skupiają się na tym, z czego wynikał sprzeciw pozostałej, niewielkiej grupy polityków.

Media przypominają też spotkanie Rady Bezpieczeństwa ONZ i rozmowę prezydenta Ukrainy z prezydentem Polski Andrzejem Dudą. Pojawiają się sugestie, że być może Zachód pomoże rozwiązać konflikt.

We wtorek, media, poświęcają też sporo miejsca nagraniom ujawnionym przez rosyjską FSB, na których słychać aresztowanych ukraińskich marynarzy. Telewizyjne kamery odwiedzają również miasta nad Morzem Azowskim. Z relacji dziennikarzy wynika, że póki co życie toczy się tam normalnie. 


Niedzielne starcie

W niedzielę 25 listopada dwa ukraińskie kutry oraz holownik, które płynęły z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu, zostały ostrzelane i zajęte przez rosyjskie siły specjalne.

Ukraina uznała te działania za akt agresji. Zwołana została Rada Obrony i Bezpieczeństwa Narodowego, a kilkanaście godzin później prezydent Petro Poroszenko podpisał dekret o wprowadzeniu stanu wojennego.

Rosja z kolei oskarżyła ukraińskie jednostki o naruszenie granicy i wpłynięcie na rosyjskie wody terytorialne.

Od aneksji Krymu Rosja uważa wody u wybrzeży Półwyspu Krymskiego za swoje wody terytorialne. Cieśnina Kerczeńska, w której doszło do incydentu, oddziela Morze Czarne od północnej jego części, czyli Morza Azowskiego. Po zaanektowaniu przez Rosję Krymu w 2014 roku. Moskwa przejęła kontrolę nad cieśniną, a następnie zbudowała nad nią most łączący półwysep z rosyjskim terytorium


(ug, mpw)