USA i Chiny ogłosiły 90-dniowe "zawieszenie broni" w sporze handlowym. Agencje oceniają jednak, że cele polityczne Pekinu są nie do pogodzenia z częścią postulatów strony amerykańskiej, przez co w przyszłości spór może rozgorzeć na nowo.
Prezydenci USA i Chin, Donald Trump i Xi Jinping, spotkali się w Buenos Aires, gdzie przebywali z powodu szczytu G20. Przywódcy uzgodnili, że ich kraje będą kontynuowały negocjacje w sprawie polityki handlowej i wstrzymają się przez 90 dni z nałożeniem na siebie nawzajem kolejnych taryf.
Xi zgodził się na kilka ustępstw wobec USA, m.in. zapowiedział zwiększenie importu niektórych rodzajów amerykańskich produktów, by zmniejszyć deficyt USA w handlu z Chinami oraz zgodził się ponownie rozważyć zablokowaną wcześniej przez Pekin decyzję o przejęciu producenta półprzewodników NXP przez amerykańskiego wytwórcę procesorów Qualcomm. Według Kyodo powodem tych ustępstw mogą być obawy, że "chińska gospodarka już zaczyna odczuwać skutki eskalującej wojny handlowej" z Waszyngtonem.
Jak ocenia agencja EFE, "zasadniczo jest to tymczasowe zawieszenie broni w wojnie handlowej między dwiema największymi gospodarkami świata". Zła wiadomość jest taka, że tworzy ono zaledwie 90-dniowe okienko, w którym trzeba wynegocjować porozumienie nie tylko w sprawie handlu, ale też ochrony własności intelektualnej, zakończenie wymuszonego transferu technologii i innych kwestii. Jeśli negocjacje te się nie powiodą, wrócą taryfy - podkreśla.
Zdaniem cytowanego przez Associated Press eksperta ds. strategicznych inwestycji, Andy'ego Rothmana, "wydaje się, że obie strony postanowiły odejść od konfrontacji na rzecz dialogu, co zmienia ton i kierunek dwustronnych rozmów".
AP wskazuje, że Biały Dom przedstawił wynik sobotnich rozmów Trump-Xi, w których zabrakło "widocznych ustępstw USA wobec Chin", jako triumf amerykańskiego prezydenta. Z drugiej strony Waszyngton "najwyraźniej wycofuje się ze swoich wcześniejszych gróźb o powiązaniu negocjacji handlowych z kwestiami bezpieczeństwa, takimi jak chińska ekspansja terytorialna na Morzu Południowochińskim".
Amerykańscy urzędnicy przekonują, że gospodarka USA jest bardziej niż chińska wytrzymała na zawirowania w światowym handlu, jednak i oni obawiają się skutków, jakie może za sobą pociągnąć przedłużająca się handlowa konfrontacja z Pekinem - pisze AP.
Japońska agencja Kyodo w analizie sobotniego spotkania przywódców przekonuje, że chwilowe odprężenie w konflikcie handlowym na linii Waszyngton-Pekin nie oznacza, że napięcia nie powrócą w przyszłości. Dopóki Chiny pozostaną skoncentrowane na umacnianiu swojego potencjału gospodarczego i technologicznego, aby zostać potęgą równoważną wobec USA, Pekin raczej nie porzuci obecnych praktyk biznesowych, krytykowanych jako niesprawiedliwe przez kraje z gospodarka rynkową - ocenia.
Zdaniem wielu analityków Xi bynajmniej nie będzie skory do ustępstw, jeśli chodzi o zmiany, których Waszyngton domaga się w chińskiej polityce przemysłowej, zwłaszcza w kwestii technologii. Pekin zapowiedział, że będzie dążył do pozycji lidera w dziedzinie robotyki, sztucznej inteligencji i innych zaawansowanych technologii w ramach państwowej strategii "Made in China 2025".
Kyodo przypomina też, że Pekin nie będzie chciał przeprowadzić reformy państwowych przedsiębiorstw, ponieważ stanowią one "podstawę socjalizmu", a Xi dąży do rozwoju "socjalizmu o chińskich cechach w nowej erze" - wskazują analitycy.
Xi nie zrezygnuje ze swojej polityki, więc Chinom trudno będzie dostosować się do żądań Trumpa - ocenił cytowany przez Kyodo europejski dyplomata w Pekinie, sugerując, że chińsko-amerykański konflikt daleki jest od rozstrzygnięcia.
Inne źródło, na które powołuje się japońska agencja, zaznaczyło z kolei, że "Trump nie zakończy wojny handlowej, dopóki Chiny nie zapewnią dostępu do całkowicie wolnego i otwartego rynku". Waszyngton wprowadził już karne cła na sprowadzane z Chin towary o wartości 250 mld dolarów rocznie, a Trump grozi kolejnymi taryfami, jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia. Na karne cła Pekin odpowiedział taryfami odwetowymi obejmującymi amerykańskie produkty warte 110 mld dolarów rocznie.
Trump zarzuca Chinom wymuszanie transferu technologii od działających w tym kraju amerykańskich firm, naruszanie praw własności intelektualnej, nieuczciwe dotacje dla rodzimego sektora technologicznego i brak wzajemności w barierach rynkowych. Uskarża się również na olbrzymi deficyt USA w dwustronnym handlu. Według danych amerykańskich deficyt ten wyniósł w ubiegłym roku 375 mld dolarów.
(m)