Steve Jobs miał rację. Wmówił ludziom, że potrzebują tabletów i prawie każdy producent oferuje już takie urządzenie. Różnią się wielkością ekranu, rzadziej systemem operacyjnym. Oprócz tabletów na targach Mobile World Congress w Barcelonie można zobaczyć nowe telefony, telewizory 3D, do których nie potrzeba okularów.
Relację na żywo z targów w Barcelonie możesz śledzić na Twitterze RMF24 lub na Twitterze dziennikarza RMF FM Pawła Świądra
W Barcelonie tłumy. Mężczyźni w garniturach, kobiety w żakietach i hostessy, które chętnie pozują do zdjęć, a w międzyczasie przecierają chusteczkami ekrany dotykowych urządzeń. A tych jest tu całe mnóstwo. Na każdym kroku. Samsung pokazał najnowszą wersję telefonu Galaxy S, oznaczoną II. Ma większy ekran, a mimo to telefon jest bardzo lekki. Wyświetlacz Super Amoled powoduje, że nie chce się odrywać od niego oczu. Jest piękny. A jak działa? Szybko i bezproblemowo. O ile ktoś lubi system Google - Android. Ten właśnie OS instalowany jest w praktycznie wszystkich tabletach. Najnowsza wersja - 3.0 o nazwie HoneyComb została zaprojektowana specjalnie dla tabletów, a nie telefonów. Trzeba się do niej przyzwyczaić. Niestety wciąż wymaga poprawek, bo system potrafi się zawiesić, albo "wykrzaczyć". Tymczasem urządzenia prezentują się rewelacyjnie. Nowy tablet Samsunga, Galaxy Tab ma ekran o przekątnej 10,1 cala. To więcej niż iPad, a mimo to urządzenie jest od tabletu Apple lżejsze aż o 100 gramów.
Wygodnie leży w dłoniach, bo z tyłu ma tworzywo, które się nie ślizga i wytłoczenia na palce. Duży ekran cieszy oko. Dla części osób to już spora powierzchnia. Potrzebna będzie większa kieszeń w plecaku. Samsung pokazał też coś, co nie jest telefonem, ale trudno też nazwać go tabletem. Bo ekran ma 5 cali. Ale poza tym WiFi, przeglądarkę, dostęp do serwisów społecznościowych, słowem - do zabawy. Chociaż pracować też na nim można. Tymczasem LG uznało, że wcześniejszy tablet Samsunga - Galaxy Tab z ekranem 7 cali to za mało. A iPad z ekranem 9,7 cala, to za dużo. Wymyślili, że optymalną wielkością będzie 8,9 cala i pokazali światu LG Optimus Pad (w Polsce będzie się nazywał LG Swift Pad). To dość ciekawe urządzenie, bo potrafi wyświetlać obraz w trójwymiarze. A także go nagrać. Ma 2 kamerki, więc od tej pory urodzinowe przyjęcie można nagrać od razu w 3D. I wysłać komuś, kto ma np. telewizor z tą funkcją. Od 3D boli Was głowa? Nie ma problemu, Pad LG nagra film w 2D, za to w jakości Full HD. Tego tabletu jeszcze nie miałem w rękach, może jutro będzie mniejsza kolejka.
Oprócz dotykowych ekranów i telefonów producenci pokazują jeszcze telewizory 3D, do oglądania których nie trzeba już zakładać okularów, ale to jednak tablety zdominowały tegoroczne targi. Problem jest tylko jeden. A nazywa się Android. Ten system szybko zyskuje rynek, a w sklepie z aplikacjami jest ich na szczęście coraz więcej. Niestety gdybym miał porównywać Androida z iOS'em Apple w temacie niezawodność, wygrałaby firma Steva Jobsa. Na tym polu Android potrzebuje jeszcze odrobiny czasu. Ale za kilka, kilkanaście miesięcy, kto wie? Może nawet niektórzy "jabłuszkowcy" przekonają się do innego systemu?
Najbardziej brakuje mi wśród tych urządzeń tabletu HP, zaprezentowanego kilka dni temu Touch Pada, który pracuje pod systemem WebOS, stworzonym przez ludzi z Palm, zanim jeszcze kupiło go HP. Na prezentacji urządzenie wypadło rewelacyjnie, a system WebOS rzeczywiście jest zaprojektowany dla tabletów. Co więcej, HP ma przecież telefony z tym samym systemem, a niedługo zacznie instalować go w swoich drukarkach, a później może w kolejnych urządzeniach. To spowoduje, że dostaniemy całe środowisko, domowe, czy biurowe, które powinno bezbłędnie działać. To mi się podoba.
Jest jeszcze Windows Phone. Microsoft z dumą prezentuje nową wersję swojego systemu, który działa płynnie i bezproblemowo. Zachęca rzecz jasna deweloperów do tworzenia aplikacji dla ich urządzeń. I właśnie te aplikacje są tym, co zdecyduje o powodzeniu bądź nie danego urządzenia. Jeśli kilka miesięcy temu mogłem na iPadzie obejrzeć film, zdjęcia, surfować czy wysłać maila, to teraz mogę już słuchać internetowych stacji, czytać tygodniki (taniej niż w wersji papierowej), poddać obróbce zdjęcia, zmniejszyć je i wysłać, czy też napisać ten tekst i przesłać go w Wordzie albo PDFie. Oczywiście nie jest to urządzenie dla mas, bo też nie wszyscy go potrzebują. Ale sięgam po nie coraz częściej. Mimo, że na stole stoi włączony komputer. Steve Jobs miał rację. Znowu. A inni go naśladują.