Wykorzystywanie przez Rosję personelu pomocniczego, w tym oddziałów czeczeńskich, do przełamania ukraińskiego oporu w Mariupolu świadczy o jej poważnych problemach z zasobami na Ukrainie - twierdzi brytyjskie ministerstwo obrony.
"Mimo że siły rosyjskie okrążały Mariupol przez ponad 10 tygodni, zacięty opór ukraiński opóźnił przejęcie przez Rosję pełnej kontroli nad miastem. Udaremnił jej wczesne próby zdobycia kluczowego miasta i spowodował kosztowne straty osobowe wśród sił rosyjskich. Próbując przezwyciężyć ukraiński opór, Rosja w znacznym stopniu wykorzystywała personel pomocniczy. Obejmuje to rozmieszczenie sił czeczeńskich, liczących prawdopodobnie kilka tysięcy bojowników, skoncentrowanych głównie w sektorach Mariupola i Ługańska" - zaznaczają brytyjscy wojskowi.
"Siły te składają się prawdopodobnie zarówno z pojedynczych ochotników, jak i jednostek Gwardii Narodowej, które rutynowo zajmują się ochroną szefa władz Republiki Czeczeńskiej, Ramzana Kadyrowa. Kadyrow prawdopodobnie sprawuje osobisty nadzór nad rozmieszczeniem sił, a jego kuzyn Adam Delimchanow prawdopodobnie pełni funkcję czeczeńskiego dowódcy polowego w Mariupolu. Rozmieszczenie tak zróżnicowanego personelu świadczy o poważnych problemach Rosji z zasobami na Ukrainie i prawdopodobnie przyczynia się do rozproszenia dowództwa, co nadal utrudnia rosyjskie operacje" - podkreśla brytyjskie ministerstwo obrony.
Rosjanie mogli zgodzić się na ewakuację wojskowych z Azowstalu, żeby przyspieszyć ogłoszenie zajęcia Mariupola. Do takich wniosków doszli analitycy z amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną.
Według danych ukraińskiego wywiadu, między 18 a 21 maja Rosjanie planują oprowadzać dziennikarzy po zrujnowanym Mariupolu. Przy tej okazji chcą obarczyć winą Ukraińców za zrujnowanie miasta i masowe mordy na cywilach. Żeby uwiarygodnić ten plan, rosyjscy propagandziści mieli zwieźć do Mariupola odłamki ukraińskiej amunicji zebrane w innych częściach obwodu donieckiego. Przygotowują też "lokalnych naocznych świadków" przywiezionych z Doniecka i Gorłówki, aby opowiedzieli dziennikarzom o rzekomych zbrodniach obrońców Mariupola.
Analitycy sugerują również, że Kreml mógł się zgodzić na ewakuację ukraińskich żołnierzy z Azowstalu, żeby odwrócić uwagę od porażek ponoszonych przez rosyjskie wojsko w innych częściach Ukrainy.
Uzasadnione wydają się obawy, że władze w Moskwie mogą odmówić wymiany obrońców Mariupola na rosyjskich jeńców. W środę Duma Państwowa Rosji rozpatrzy projekt uchwały zakazującej wymiany tzw. "nazistowskich zbrodniarzy". Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej już 26 maja zdecyduje, czy pułk "Azow" zostanie w Rosji uznany za organizację terrorystyczną.