Według oficjalnych danych centrolewica Romana Prodiego zwyciężyła w wyborach parlamentarnych we Włoszech i będzie miała większość w obu izbach parlamentu. Berlusconi oświadczył, iż nie uzna wyników dopóki nie zostaną one ponownie przeliczone.
Potwierdziły się wcześniejsze informacje - Unia Prodiego będzie miała w Senacie 158 miejsc, a blok Dom Wolności szefa rządu - 156 miejsc. A jeszcze kilkanaście godzin wcześniej z danych komisji wyborczych wynikało, że w Senacie wygrał Berlusconi. Większość lewica zdobyła także w Izbie Deputowanych liczącej 630 miejsc.
Silvio Berlusconi stwierdził, że uzna wyniki, jeżeli zostaną one jeszcze raz przeliczone. Stwierdził także, że doszło do „wielu nieprawidłowości” podczas głosowania włoskich imigrantów za granicą. Jednocześnie przywódca prawicy chce zasiąść do stołu negocjacyjnego z Romano Prodim. Sugeruje utworzenie wielkiej koalicji, podobnej do tej, która powstała w Niemczech.
Lewica jednak odrzuca tę propozycję i twierdzi, że Włochy dostały już jedną koalicję – koalicję Prodiego. Pojawiają się jednak informacje, że zwycięzcy mogliby oddać Berlusconiemu fotel szefa Senatu bądź Izby Deputowanych.
To zwycięstwo jedynie w liczbach, nie można mówić o żadnym politycznym zwycięstwie - komentują Włosi. Taka niewielka różnica w głosach oznacza, że efektywne rządzenie będzie bardzo trudne. Ponadto Prodi nie ma własnej partii, a musi zbudować rząd składający się z ugrupowań o bardzo różnych poglądach i programach politycznych.