Samolot pasażerki zderzył się ze śmigłowcem Black Hawk w powietrzu i spadł do rzeki Potomac przy podejściu do lądowania na lotnisku Ronalda Reagana pod Waszyngtonem. Na miejscu są służby ratunkowe. Na pokładzie samolotu były 64 osoby. Śmigłowcem leciało trzech żołnierzy. Do tej pory wydobyto 28 ciał uczestników katastrofy.
Do wypadku doszło w środę o godz. 20:47 (w czwartek o godz. 2:47 w Polsce). Lecący z Wichita w Kansas samolot pasażerski Bombardier CRJ 700 linii American Airlines, obsługiwany przez linie PSA, zderzył się ze śmigłowcem UH-60 Black Hawk tuż przed pasem startowym lotniska im. Ronalda Reagana w Arlington pod Waszyngtonem. Obie maszyny wpadły do rzeki Potomak.
Samolot rozpadł się na części, zaś kadłub śmigłowca unosił się na wodzie do góry nogami.
Na miejscu trwa akcja służb z Waszyngtonu, Marylandu i Wirginii, m.in. z udziałem nurków i łodzi strażackich.
Na oficjalnej konferencji, która rozpoczęła się w czwartek, chwilę przed 14 czasu polskiego, przekazano, że udało się wydobyć ciała 27 osób lecących samolotem i 1 lecącej śmigłowcem.
Służby nie prowadzą już akcji ratunkowej, ale tylko i wyłącznie akcję poszukiwawczą. Odnalezione ciała zostaną przekazane rodzinom ofiar. Akcja poszukiwawcza pozostałych ciał będzie trwała nadal.
Szef waszyngtońskiej straży pożarnej John Donnelly powiedział, że poszukiwanie ofiar zajmie prawdopodobnie kilka dni. Donnelly zwracał uwagę na trudne warunki pogodowe, a także na niską temperaturę i przejrzystość wody, której głębokość sięga 2,5 metra.
Według American Airlines na pokładzie Bombardiera było 60 pasażerów i 4 członków załogi, zaś służby prasowe wojsk lądowych USA podały, że śmigłowcem leciało 3 żołnierzy. Black Hawk, który wyruszył z pobliskiej bazy Fort Belvoir w Alexandrii w stanie Wirginia, miał odbywać rutynową misję szkoleniową. Wśród członków załogi nie było starszych rangą wojskowych ani VIP-ów. Nowy szef Pentagonu Pete Hegseth poinformował o wszczęciu dochodzenia w sprawie.
Położone w Arlington lotnisko - jedno z trzech w stołecznym regionie USA, obsługujące głównie loty krajowe - zostało zamknięte do godz. 23 czasu lokalnego.
Do tragedii odniósł się prezydent Donald Trump, który uznał, że można było jej zapobiec.
"Samolot był na idealnej i rutynowej linii podejścia do lotniska. Śmigłowiec leciał prosto na samolot przez dłuższy czas. NOC JEST POGODNA. Światła samolotu się świeciły, dlaczego śmigłowiec nie wzniósł się ani nie opadł, ani nie skręcił? Dlaczego wieża kontroli lotów nie powiedziała śmigłowcowi, co ma robić, zamiast pytać, czy widzieli samolot? To zła sytuacja, której można było zapobiec. NIEDOBRZE!!!" - napisał na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
Przed katastrofą kontroler zwrócił pilotowi uwagę na zbliżający się samolot, pytając go, czy go widzi, i prosząc o zachowanie odstępu. Pilot potwierdził, że widzi samolot.
To pierwsza katastrofa samolotu komercyjnego w USA od 2009 r., kiedy maszyna linii Colgan Air rozbił się pod Buffalo, zabijając 49 osób. Nie jest to jednak pierwszy przypadek rozbicia się samolotu w Potomaku. W 1982 r. samolot Air Florida rozbił się tuż po starcie z lotniska im. Reagana, uderzając w most nad tą rzeką.
Lotnisko im. Ronalda Reagana należy do lotnisk na Wschodnim Wybrzeżu USA obsługujących najwięcej pasażerów. Nad Waszyngtonem rutynowo latają też wojskowe śmigłowce z Pentagonu i pobliskich baz wojskowych w Wirginii, Waszyngtonie i Marylandzie.