Skandalem zakończyło się wystąpienie dyrektora Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia Jurija Bondarienki na konferencji "Rosja i Polska: historia, która przeszkadza wzajemnemu zrozumieniu". Ekspert stwierdził, że stosunki na linii Warszawa-Moskwa przypominają film „Dzień Świstaka”. „Wyrosły już całe pokolenia, które nie wiedzą, że Dzierżyński, Mienżynski i inni twórcy sowieckich organów represji byli Polakami”- oświadczył. Dodał, że zbrodnia katyńska nie była ludobójstwem, a narodowość zamordowanych Polaków nie miała dla Sowietów żadnego znaczenia.
Wróciwszy głęboko do spraw polskich widzę, że niewiele się zmieniło - stwierdził ekspert. Podkreślił, że strona polska ciągle podnosi temat zbrodni katyńskiej, choć "już 10 tysięcy razy powiedziano, że zabijało NKWD na rozkaz Stalina" Była to zbrodnia wojenna, a nie ludobójstwo. Ludzi unicestwiano nie według kryterium narodowego. Nie trzeba być historykiem - wystarczy poczytać Marksa, Engelsa, Lenina i innych twórców, by zrozumieć, że ci ludzie byli przedstawicielami klasy burżuazyjnej. Nie miało znaczenia, jakiej byli narodowości - polskiej czy jakiejkolwiek innej - argumentował.
Bondarienko stwierdził, że "Polska propaganda" nie bierze pod uwagę tego, że w wyniku sowieckich mordów zginęli również przedstawiciele innych narodów. Mam świadomość, że własne nieszczęście jest bliższe sercu, niemniej chciałoby się elementarnej przyzwoitości w stosunkach wzajemnych - apelował. Po tych słowach wszyscy polscy dziennikarze uczestniczący w konferencji wyszli na znak protestu.