Rosyjska armia przeznaczyła 1 milion 700 tysięcy rubli (czyli ok. 24 tysięcy dolarów) na zakup pięciu delfinów butlonosych. Te doniesienia rosyjskich mediów podchwyciła prasa na całym świecie i w tym kontekście przypomina wieloletnią historię używania tych ssaków morskich do celów militarnych. Jednocześnie przytacza przykłady innych zwierząt żołnierzy: gołębi pocztowych, fok, kotów, a nawet mastifów w antycznej Grecji.
Delfin butlonosy to jedno z najinteligentniejszych zwierząt na świecie. Na zakup pięciu sztuk tych ssaków morskich rosyjska armia przeznaczyła 1 milion 700 tysięcy rubli.
Zamówienie jest bardzo szczegółowe. Armia chce pozyskać pięć delfinów: dwie samice i trzy samce w wieku od 3 do 5 lat. Mają mieć od 2,3 do 2,7 metra długości i, co podkreślono, wyczuwać aktywność silników. Ponadto w dokumencie uwypuklono, że delfiny te mają mieć "perfekcyjne zęby".
Zwierzęta - jak podkreślono - należy schwytać w obecności specjalistów morskich i przetransportować w wannach wypełnionych morską wodą do portu w Sewastopolu na Krymie do 1 sierpnia tego roku. Potem ssaki przejdą 30-dniową kwarantannę.
W zamówieniu nie ma informacji na temat tego, do czego mają służyć delfiny.
Wiadomo, że w czasie zimnej wojny na Krymie istniał ośrodek treningowy dla delfinów. Program upadł wraz ze Związkiem Radzieckim.
W 2012 roku Ukraina wznowiła jego działalność. Teraz po aneksji Krymu przez Rosję jest on pod kontrolą Moskwy. W 2014 roku rosyjska państwowa agencja informacyjna RIA Novosti donosiła o ponownym uruchomieniu programu przez Flotę Czarnomorską, ale ministerstwo obrony wówczas zaprzeczało. Rzecznik sił obronnych Igor Konaszenkow oświadczył wtedy: Nie potrzebujemy egzotycznych metod, żeby się obronić.
"The Guardian" pisze, że rosyjska armia powraca do zwyczajów sowieckich, kiedy to używano zwierząt w celach militarnych. "The Verge" zauważa z kolei, że Rosja, podobnie zresztą jak Stany Zjednoczone, mają długą historię używania delfinów między innymi do wykrywania okrętów podwodnych, min i innych obiektów w morskich głębinach.
Inna z gazet przypomina historię kotów, które w latach 60. ubiegłego stulecia CIA próbowała używać do szpiegowania radzieckich agentów. W ich ciałach umieszczano mikrofony i nadajniki, a zwierzęta podrzucano w pobliże ambasady Związku Radzieckiego w Waszyngtonie, żeby "podsłuchiwać" rozmowy. Ponieważ koty znane są z tego, że chadzają swoimi drogami, akcja okazała się niewypałem.
W czasie II wojny światowej używano gołębi pocztowych do przekazywania wiadomości do oddziałów znajdujących się za linią wroga. Armia brytyjska miała na stanie ok. 250 tysięcy takich ptaków. A ponieważ gołębi pocztowych używali także Niemcy, Brytyjczycy trenowali jastrzębie do patrolowania wybrzeża i odstraszania wrogich gołębi.
W latach 20. ubiegłego wieku Józef Stalin miał w planach skrzyżowanie genów ludzkich z szympansimi. Naukowiec Ilja Iwanow dostał rozkaz stworzenia "elitarnej armii złożonej z żołnierzy, którzy nie znają bólu". Iwanow pracował na Nowej Gwinei, gdzie w laboratorium przeprowadził zabieg sztucznego zapłodnienia szympansicy, używając do tego celu własnej spermy. Kolejnym etap doświadczeń miał polegać na zapłodnieniu kobiety nasieniem małpy. Nigdy do tego nie doszło, bo wytypowany do eksperymentu szympans zdechł, zanim naukowiec wdrożył swoje plany w życie.
Szwedzka gazeta "SvD" przypomina, że na wyspie Gålö, kilka mil morskich na północ od szwedzkiego miasta Nynäshamn znajdował się ośrodek treningowy dla fok, orłów i gołębi. W latach 40. kierował nim behawiorysta Waldemar Fellenius, który trenował foki do wykrywania okrętów podwodnych, torped i min. W lipcu 1942 roku użyto sześciu fok do ścigania obcego okrętu podwodnego. Rok później foki zostały użyte podczas akcji ratowania załogi zatopionej łodzi podwodnej Ulven.
Z kolei w antycznej Grecji istniały psy-żołnierze. Miasto Magnesia trenowało olbrzymie mastify, które były wysyłane na pole bitwy, aby przełamać formacje wroga i wywołać chaos, który później mogli wykorzystać "dwunożni" żołnierze.