Cień na karierę Romana Polańskiego rzucił skandal z 1977 r. Reżyser miał uwieść 13-letnią Samanthę Geimer, a następnie zgwałcić. Artysta przyznał się do stosunku seksualnego z nieletnią, ale utrzymywał, że odbyło się to za jej przyzwoleniem. W 1978 r. amerykański sąd postawił mu w związku z tym zajściem zarzuty.
W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Artysta spędził 42 dni pod obserwacją psychiatryczną, ale przed zakończeniem postępowania wyjechał do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia. Dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości stał się więc „uciekinierem spod prawa”.
Samantha Geimer ma w tej chwili 45 lat. W 1980 r. wyjechała z Los Angeles i zamieszkała na Hawajach. Ma męża i trzech synów. Wielokrotnie prosiła, by umorzyć zarzuty wobec reżysera. W wywiadach mówiła, że była nieszczęśliwa, iż musiała opowiadać policji i w sądzie o tym, co się wydarzyło: Byłam wściekła. To tak, jakby to, co się wydarzyło, nie było wystarczająco złe. W 2003 r. Geimer powiedziała w wywiadzie, że starała się opierać Polańskiemu, kiedy prowadził ją do sypialni. Mówiłam: nie, nie. Nie chce tam iść. Nie chce tego. Nie wiedziała, co jeszcze zrobić. Byliśmy sami i nie wiedziałam, co jeszcze może się zdarzyć. Byłam przestraszona, założyłam jednak, że po tym będę mogła pójść do domu. W innym wywiadzie mówiła natomiast, że odbyło się to za jej przyzwoleniem.
W grudniu ubiegłego roku adwokaci reżysera wystąpili do sądu w Los Angeles z wnioskiem o oddalenie zarzutów, argumentując, że podczas pierwszego procesu prokuratura i sąd dopuściły się poważnych uchybień. Prawnicy powołali się przy tym na film dokumentalny „Roman Polanski: Wanted and Desired”, z którego wynika, że prowadzący sprawę sędzia Laurence J. Rittenband poszedł z reżyserem na ugodę i obiecał mu łagodny wyrok za przyznanie się do winy. Zamierzał ją jednak złamać, skazując Polańskiego dla przysporzenia sobie popularności.
W maju br. sąd odrzucił wniosek o umorzenie sprawy. Sędzia Peter Espinoza stwierdził, że Polański nie stawił się na przesłuchaniu. Adwokat Chad Hummel przekonywał, że obecność jego klienta podczas rozprawy "nie była konieczna ani użyteczna". Sędzia zdecydował jednak, że tak długo, jak długo reżyser "ucieka", nie będzie mógł szukać w sądzie satysfakcji.