Władimir Putin rozpoczął wielką grę z NATO. Proponuje Sojuszowi Północnoatlantyckiemu pomoc w walce z talibami w Afganistanie. W zamian chce, by NATO nie przyjmowało do siebie Ukrainy i Gruzji - pisze "Gazeta Wyborcza".
Pomiędzy kilkoma najważniejszymi stolicami Sojuszu i Moskwą toczy się od tygodnia wielka gra geopolityczna, w której stawką jest z jednej strony powodzenie operacji NATO w Afganistanie, a z drugiej gigantyczny propagandowy sukces ostatnich tygodni prezydentury Putina.
Według źródeł dyplomatycznych w Polsce i NATO Sojusz od kilku tygodni negocjuje z Moskwą zgodę na skorzystanie z korytarza tranzytowego, którym poszłyby dostawy dla misji NATO w Afganistanie. Właśnie transport jest wielką słabością Sojuszu, bo brakuje samolotów do przewożenia ludzi, sprzętu i zaopatrzenia, a dziś wykorzystywane transporty kolejowe z Pakistanu często padają ofiarą talibów i złodziei.
Rosjanie są gotowi nie tylko udostępnić koleje i przestrzeń powietrzną, ale także wielką bazę przeładunkową w Uzbekistanie - tą samą, z której podczas zakończonej katastrofą inwazji na Afganistan w latach 80. korzystała Armia Radziecka. Informatorzy z Waszyngtonu twierdzą, że podczas śniadania z Angelą Merkel w zeszłym tygodniu w Moskwie Putin zaproponował nawet, że Rosja wyśle do Afganistanu swych żołnierzy, by wesprzeć narzekający na brak ludzi Sojusz. Merkel przekazała tę propozycję kilku politykom w USA i Europie, ale raczej nic z tego nie wyjdzie.
To bardzo zły pomysł. Rosjanie co prawda mają doświadczenie w Afganistanie, lecz ich obecność mogłaby sprawić, że całe siły NATO zaczęłyby być postrzegane jako najeźdźcy - ta opinia niemieckiego eurodeputowanego Elmara Broka dobrze oddaje reakcje dyplomatów od Waszyngtonu po Warszawę. Inny dyplomata pracujący w NATO dodaje, że przyjęcie takiej oferty Rosji oznaczałoby kompromitację całej operacji.
W zamian za pomoc Sojuszowi Putin żąda dwóch rzeczy - zamknięcia drzwi do NATO przed Ukrainą i Gruzją oraz przyjęcia Putina na kwietniowym szczycie Sojuszu w Bukareszcie jako równoprawnego partnera, a nie gościa. Gdyby Zachód przyjął warunki Putina, odniósłby on gigantyczny sukces propagandowy, wspaniale kończąc swe ośmioletnie rządy. Związanie dawnych republik radzieckich z Zachodem to jeden z najczarniejszych scenariuszy kremlowskich strategów walczących o zachowanie kontroli Moskwy nad dawnym imperium.
Współpraca Rosji w Afganistanie byłaby mile widziana, bo Rosja nie jest bez grzechu - powiedział minister dyplomacji Radosław Sikorski w komentarzu do artykułu „Gazety Wyborczej”. Prasowe doniesienia weryfikowała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon: