"To nasz kraj przyniósł wolność narodom świata" - ogłosił prezydent Rosji Władimir Putin podczas defilady wojskowej na moskiewskim Placu Czerwonym. Defilada - jak co roku - upamiętniła rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.
Nie wolno zapominać, jak na oczach całego świata rodził się, umacniał i rozzuchwalał nazizm - straszna i cyniczna siła, jak barbarzyńcy kreślili plany unicestwiania całych narodów, jak decydowali o losach państw i kontynentów - mówił na Placu Czerwonym Putin. Trzeba jeszcze raz przyznać, że agresywne intencje nazistów nie spotkały się z terminową i zbiorową odprawą, że podziały, wzajemna podejrzliwość i ideologiczna konfrontacja między krajami nie pozwoliły zapobiec II wojnie światowej - podkreślał, dodając jednak, że w ostatecznym rachunku górę jednak wzięło poczucie odpowiedzialności i wspólna wola pokonania zła - naprzeciwko wroga stanęły siły jednolitej antyhitlerowskiej koalicji. Oddał przy tym hołd państwom, które - jak to ujął - wniosły ogromny wkład w rozgromienie przebiegłego wroga.
Nowy-stary gospodarz Kremla oświadczył również, że "wszyscy mają obowiązek pamiętać, dlaczego wybuchła wojna, i analizować jej przyczyny". Wszak są one wciąż aktualne (...) Ścisłe przestrzeganie norm międzynarodowych, poszanowanie suwerenności państwowej i samodzielnego wyboru dokonanego przez każdy naród - to jedna z bezwarunkowych gwarancji, że tragedia minionej wojny nigdy więcej się nie powtórzy - podkreślał Putin.
Oznajmił przy tym, że "Rosja konsekwentnie prowadzi politykę umacniania bezpieczeństwa w świecie i ma wielkie moralne prawo, aby pryncypialnie i wytrwale bronić swojego stanowiska". Dlatego, że to właśnie nasz kraj przyjął na siebie najsilniejszy cios nazizmu, odpowiedział na niego heroicznym oporem, przeszedł najcięższe próby, przesądził losy tamtej wojny, niszcząc wroga i przynosząc wolność narodom całego świata - wyjaśniał. Jak stwierdził, 9 maja jest świętem chwały i triumfu narodu rosyjskiego, które - jak zauważył - jednoczy wszystkich obywateli Rosji.
Na Placu Czerwonym Putinowi towarzyszyli premier Dmitrij Miedwiediew i p.o. ministra obrony Anatolij Serdiukow.
W pieszej części defilady przez Plac Czerwony przemaszerowało ponad 14 tysięcy żołnierzy i oficerów, reprezentujących wszystkie rodzaje Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, a także słuchacze akademii i uczelni wojskowych. Wśród uczestników parady byli też żołnierze i oficerowie wojsk wewnętrznych MSW, Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych i Służby Granicznej FSB.
Zmechanizowaną część parady, podczas której przez Plac Czerwony przejechało ponad 100 jednostek sprzętu bojowego, otworzyły samochody opancerzone zwiadu Tygrys. Następnie na plac wjechały transportery opancerzone BTR-80, czołgi T-90 i samobieżne haubice Msta-C. W ślad za nimi pojawiły się systemy rakiet przeciwlotniczych Buk-M2, a także baterie przeciwrakietowe i przeciwlotnicze S-400 Triumf oraz Pancir-S1. Na końcu były rakiety operacyjno-taktyczne Iskander-M i międzykontynentalne rakiety balistyczne Topol-M.
Te ostatnie wjechały w asyście samochodów opancerzonych Ryś. Taką nazwę w Rosji otrzymały włoskie pojazdy Iveco, które niedawno zostały przyjęte na uzbrojenie armii rosyjskiej i które są produkowane na licencji w Woroneżu. Do końca tego roku planuje się zmontować 150 takich samochodów.
Poprzednio zagraniczny sprzęt wojskowy prezentowany był na defiladzie w Moskwie w 1945 roku, kiedy to przez Plac Czerwony przejechały m.in. amerykańskie samochody terenowe Willys.
W lotniczej części parady uczestniczyło pięć śmigłowców wielozadaniowych Mi-8. Przeleciały one nad Placem Czerwonym z podwieszonymi flagami Federacji Rosyjskiej i jej sił zbrojnych.
Ostatnim akcentem godzinnej defilady był przemarsz 1100-osobowej orkiestry wojskowej.
Tradycyjnie już Rosjanie "zaczarowali" niebo nad Moskwą. Przez kilka godzin 10 samolotów An-12 i An-26 rozpylało środki chemiczne, które miały powstrzymać ulewny deszcz.
Na rozganianie chmur wydzielono równowartość 7 milionów złotych.