Statek "Naddoddur" wyruszył w sobotę z Wysp Owczych w podróż przez 400 mil morskich. We wtorek wieczorem łódź, która imię zawdzięcza legendarnemu okrętowi wikińskiemu, trafiła jednak na sztorm. Statek wywrócił się, a podróż, która miała być przygodą życia, zakończyła się tragicznie.

"Naddoddur", na pokładzie którego znajdowało się sześć osób nadał sygnał SOS czwartego dnia rejsu. Tylko pięciu osobom udało się dostać do szalupy ratunkowej, skąd później zabrano ich śmigłowcami do placówki medycznej. Ciało amerykanki, szóstej załogantki znaleziono w środę rano niedaleko miejsca, w którym zatonęła łódź.

We wtorek wieczorem 27 sierpnia nad Morze Norweskie dotarł sztorm, który kilka dni wcześniej rozwinął się na zachodnim Atlantyku. Wysokość fal dochodziła do sześciu metrów, a wiatr wiał z prędkością 80 kilometrów na godzinę. Norweskie Towarzystwo Ratownictwa Morskiego (NSSR) opisało warunki na morzu jako "bardzo trudne". Na pierwszy sygnał may-day nadany z łodzi z norweskiego wybrzeża wystartowały śmigłowce. 

Po dotarciu na miejsce ratownicy uznali, że był to fałszywy alarm. Jednak po kolejnej godzinie "Naddoddur" wysłał następną prośbę o pomoc. Mimo fatalnych warunków dwóm helikopterom i kutrowi ratowniczemu udało się odnaleźć okręt. Z wody wyciągnięto pięć osób, obywateli Wysp Owczych i Szwajcarii. 

W mitologii nordyckiej "Naddoddur" to legendarny okręt, na pokładzie którego odkrywcy dotarli na Islandię. Ekspedycja "Sail2North", która miała w tydzień przepłynąć trasę z Wysp Owczych do Norwegii, chciała wykorzystać do tego wyczyny replikę wikińskiej łodzi. 10-metrowy statek brał już udział w poprzednich wyprawach na Islandię, Szetlandy i do Norwegii.

To jednak nie dokładna replika wikińskiej łodzi, a "łódź rybacka z Wysp Owczych bez silnika, ale z żaglami" - wyjaśniał BBC Bergur Jacobsen, prezes klubu żeglarskiego Naddoddur na Wyspach Owczych.