Poranne niedzielne trzęsienie ziemi nie spowodowało ofiar śmiertelnych, choć nadal to sprawdzamy - potwierdził premier Włoch Matteo Renzi. Jak podała Obrona Cywilna, rannych jest około 20 osób. Do silnych wstrząsów doszło po godz. 7 w środkowej części kraju. Najsilniejszy wstrząs miały siłę 6,5 stopnia w skali Richtera. Po nim nastąpiło 50 wstrząsów wtórnych - poinformował amerykański urząd geologiczny USGS. Tylko w regionie Marche dach nad głową straciło około 25 tysięcy osób. Włoskie media informują, że niedzielne trzęsienie ziemi było najsilniejszym, jakie nawiedziło kraj od 1980 roku. Wówczas w Irpinii na południu kraju zginęło prawie 3 tys. osób.
Niedzielne wstrząsy były odczuwalne ok. 70 kilometrów na południowy wschód od Perugi oraz m.in. w Rzymie, gdzie zawieszono kursowanie metra. Ekipy techniczne wzywane są do domów, w których popękały mury. Epicentrum znajdowało się na głębokości 1,5 kilometra - podał USGS. Doszło również do 50 wstrząsów wtórnych.
Jak na razie nie ma informacji o ofiarach - część domów była opuszczona po ostatnim trzęsieniu ziemi sprzed kilku dni. Włoska obrona cywilna podaje jednak, że jest około 20 rannych. Wciąż trwa przeszukiwanie gruzowisk.
Agencja Reutera informuje, że budynki zawaliły się "w wielu miejscach". Ucierpiał m.in. klasztor św. Benedykta w Nursji. Ten region - według włoskich mediów - jest zniszczony najbardziej. Sytuację opisuje się jako "dramatyczną". Premier Włoch Matteo Renzi zapowiedział odbudowę Nursji i innych górskich miasteczek, które ucierpiały w czasie ostatnich wstrząsów.
Odbudujemy wszystko; domy, kościoły, placówki handlowe - zapewnił Renzi. Poinformował, że nie będzie problemu z funduszami na ten cel. To wspaniałe terytoria, stanowiące część włoskiej tożsamości - podkreślił premier odnosząc się do ogromnej skali zniszczeń.
Mieszkańców Nursji, w tym zakonnice z tamtejszego klasztoru, ewakuowano. Całe miasto nie nadaje się już do zamieszkania - podała telewizja RAI powołując się na lokalne władze.