Tysiące ludzi spędziły noc na placu Tahrir w centrum Kairu przed planowaną wielką demonstracją przeciwników Mohammeda Mursiego. Dziś przypada rocznica inauguracji jego prezydentury. Demonstranci zamierzają wyruszyć pod pałac Mursiego. Zapewniają, że są nastawieni pokojowo, ale jeśli zostaną zaatakowani, mają prawo do samoobrony.
Przeciwnicy związanego z Bractwem Muzułmańskim prezydenta zarzucają mu monopolizowanie władzy i nieskuteczność w rozwiązywaniu gospodarczych problemów kraju. Ruch na rzecz dymisji Mursiego poinformował, że pod petycją w tej sprawie zebrał już 22 miliony podpisów. Organizatorzy demonstracji zaapelowali do sygnatariuszy, by przyszli dziś na kairski plac, który w 2011 roku był w centrum protestów przeciwko ówczesnemu prezydentowi Hosniemu Mubarakowi.
Apele o przyłączenie się do antyprezydenckich demonstracji widnieją na ścianach budynków w Kairze. Na murach pojawiły się także graffiti z datą 30 czerwca.
Także na dziś planowane są kontrmanifestacje stronników Mursiego.
Według BBC, tylko w piątek w aktach przemocy między przeciwnikami a zwolennikami szefa państwa zginęły trzy osoby, w tym obywatel USA, który został zabity w czasie demonstracji w Aleksandrii. Jak poinformowała wczoraj rodzina Amerykanina, był to 21-letni student, interesujący się Bliskim Wschodem, który w Egipcie uczył angielskiego, a także szkolił znajomość języka arabskiego. Według bliskich, mężczyzna został śmiertelnie ugodzony nożem przez jednego z demonstrantów, gdy obserwował zgromadzenie. Po tym wydarzeniu Waszyngton ostrzegł Amerykanów przed podróżami do Egiptu.