"Sąd wydał nakaz zatrzymania prezydenta. Organy ścigania miały wyegzekwować ten nakaz. Nie udało się, bo nie zostali wpuszczeni do budynku rezydencji prezydenta. To jest sytuacja absolutnie bezprecedensowa w historii Korei Południowej. Myślę, że wszyscy Koreańczycy przecierają oczy ze zdumienia widząc to, co się dzieje" - mówił w rozmowie z Piotrem Salakiem na antenie Radia RMF24 dr Oscar Pietrewicz, politolog, analityk ds. Azji i Pacyfiku z PISM.

W piątek rano jednostka południowokoreańskiej armii uniemożliwiła śledczym aresztowanie Jun Suk Jeola, prezydenta Korei Południwej, który został zawieszony w wykonywaniu państwowych obowiązków po tym, jak wprowadził stan wojenny na początku grudnia.

14 grudnia południowokoreański parlament przyjął wniosek o impeachment Jun Suk Jeola. Południowokoreański Trybunał Konstytucyjny w trakcie procesu zdecyduje, czy zatwierdzić jego odwołanie, czy też przywrócić go na stanowisko głowy państwa w ciągu 180 dni od przyjęcia przez ustawodawców wniosku o impeachment.

Sąd wydał nakaz zatrzymania prezydenta. Organy ścigania miały wyegzekwować ten nakaz. Nie udało się, bo po prostu nie zostali wpuszczeni do budynku rezydencji prezydenta. To jest, powiedziałbym, sytuacja absolutnie bezprecedensowa w historii Korei Południowej. Myślę, że wszyscy Koreańczycy przecierają oczy ze zdumienia widząc to, co się dzieje, bo prezydent po prostu okazuje się osobą totalnie niechcącą współpracować, podważającą legalność tych nakazów, wszelkich decyzji. Można powiedzieć, że tutaj wydaje się, że te organy ścigania i w ogóle cały aparat państwa, prokuratura, policja nie chcą doprowadzić do jakiejś niepotrzebnej eskalacji - mówił na antenie Radia RMF24 dr Oscar Pietrewicz.

Chaos polityczny

Pietrewicz zauważył, że nie jest jasne, jakie wojska zatrzymały śledczych przed wejściem do rezydencji prezydenta. Prawdopodobnie byli to żołnierze podlegający Służbie Ochrony Prezydenta, jednostka podlegająca formalnie też Dowództwu Obrony Stolicy - powiedział.

Zaznaczył też, że nie jest sprecyzowane, czy prezydent może wydawać jakiekolwiek polecenia, bo nie został on pozbawiony urzędu, a odsunięty od pełnienia obowiązków. Wydaje się, że powinien za to odpowiadać urzędujący, pełniący obowiązki prezydenta, minister finansów Czoi Sang Mok.

Według politologa w obecnej sytuacji powinno się pociągnąć do odpowiedzialności osoby, które uniemożliwiają egzekwowanie prawa, jednak nie wiadomo, kto ma to zrobić.

Istnieje grupa osób popierająca Jun Suk Jeola, jednak jak zauważył Pietrewicz, stanowi poniżej 10 proc. społeczeństwa, a tylko utrudnia procedury. Dane statystyczne, badania opinii publicznej jednoznacznie wskazują, że ponad 70 proc. potępia prezydenta za to, co robi od grudnia. Ludzie chcą, żeby prezydent był aresztowany, żeby procedury w państwie działały - mówił gość Radia RMF24.

Test dla instytucji państwowych

Pietrewicz określił sytuację, w której znajduje się Korea Południowa, jako "paraliż instytucyjny".

To jest ogromny sprawdzian dla instytucji państwa prawa, państwa demokratycznego w Korei Południowej, żeby prawo działało, a równocześnie nie doszło do niepotrzebnej eskalacji, która tylko zaostrzy istniejący spór polityczny - powiedział analityk.

Politolog przewiduje w najbliższych dniach w Seulu protesty przeciwników Juna w związku z uniemożliwianiem jego aresztowania. W poniedziałek 6 stycznia mija termin wyegzekwowania nakazu. Jeśli ten termin minie, to prawdopodobnie sąd wyda następny nakaz. Pytanie, czy to będzie kiedykolwiek zrealizowane.

Doktor dodał, że na ten dzień jest też zaplanowany przylot sekretarza Stanów Zjednoczonych do Seulu, podczas którego Amerykanie będą chcieli potwierdzić, czy prawidłowo działa sojusz tych dwóch państw oraz stacjonowanie amerykańskich żołnierzy.

Opracowanie: Bernadetta Skoś

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.