Groźby pod adresem Rosji, że za jakieś hipotetyczne działania Moskwie przyjdzie zapłacić, brzmią z godną pozazdroszczenia regularnością – komentował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, cytowany przez RIA Nowosti. Społeczność międzynarodowa od kilku tygodni komentuje napiętą sytuację na linii Rosja – Ukraina. Eksperci mówią o możliwej rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Cytat

Oświadczenia zawierające groźby pod adresem Rosji nie sprzyjają zmniejszeniu napięcia i mogą sprawić, że w gorących głowach władz Ukrainy pojawi się pomysł rozwiązania kwestii Donbasu siłą.
oświadczył Pieskow podczas briefingu dla mediów.

Dodał także, że oświadczenia władz USA o nieprzyjęciu Ukrainy do NATO w najbliższym czasie nie oznacza, że to nie stanie się w perspektywie średniookresowej. Dlatego wszystko to jeszcze trzeba wyjaśnić, a najważniejsze, to pisemne odpowiedzi na nasze pytania, których oczekujemy w najbliższych dniach - dodał Pieskow. Chodzi o rosyjskie żądania tzw. prawnych gwarancji o nierozszerzeniu NATO na wschód.

Według Pieskowa nie jest wykluczone, że dojdzie do kolejnego kontaktu prezydentów USA i Rosji, a taka rozmowa byłaby "korzystna dla obu stron".

Nie wykluczamy także, że po tym, jak będziemy mieć możliwość zapoznania się z wyżej wspomnianymi dokumentami (pisemną odpowiedzią USA), głowy państw uznają za celowe kolejny kontakt i rozmowę - oświadczył rzecznik Putina. 

Zachód straszy sankcjami

Informacje o przygotowaniach do możliwej rosyjskiej inwazji na Ukrainę pojawiły się jesienią 2021 roku. Kreml zaprzecza i przekonuje, że przemieszczanie się wojsk wewnątrz jego kraju jest "suwerennym prawem" Rosji, a oskarżenia o przygotowania do ataku są "bezpodstawną eskalacją napięcia".

Rosjanie domagają się także zapewnień, że NATO nie rozszerzy swoich wpływów na wschód. Zażądali, by NATO wycofało się z zobowiązania z 2008 roku wobec Ukrainy i Gruzji, które przyłączenia tych państw do struktur Sojuszu.

Jesienią 2021 roku pojawiły się informacje o gromadzeniu się wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Spekuluje się, że Moskwa przygotowuje się do inwazji, czemu władze rosyjskie zaprzeczają. Dziś jednak agencja Intefax poinformowała, że pierwsze jednostki rosyjskich sił zbrojnych przybyły na Białoruś, by uczestniczyć w ćwiczeniach sił Państwa Związkowego.  Sprzęt wojskowy zauważono w okolicach Rzeczycy, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Ukrainą.

Sprawą niepokoi się NATO. Wielka Brytania dostarczyła Ukrainie lekkie systemy obrony przeciwpancernej. Jak z kolei podała telewizja Global News, Kanada wysłała niewielką grupę sił elitarnej jednostki Kanadyjskiego Pułki Operacji Specjalnych (CSOR). 

W sprawie zabrał głos także prezydent USA Joe Biden. Podczas publicznego wystąpienia zapewnił, że w razie rosyjskiej inwazji na Ukrainę wzmocni obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce i w Rumunii. Koszt wejścia na Ukrainę, jeśli chodzi o fizyczną utratę życia ludzi po stronie rosyjskiej będzie ogromny. Oni będą w stanie zwyciężyć, ale (...) w krótkim, w średnim i długim okresie zapłacą za to wysoką cenę (...) myślę, że będzie tego żałował (Putin - przyp. red.) - powiedział Biden. Przyznał jednak, że typ sankcji będzie zależał od skali agresji Rosji.