Premier Ukrainy Mykoła Azarow w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji ostro skomentował ofertę finansową Unii Europejskiej dla Ukrainy po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej. "Powiedziano nam, że Ukraina może liczyć na 1 mld euro. Jeden miliard euro to tyle, co nic. Można powiedzieć, że jest to jałmużna dla żebraka w kruchcie" - ocenił.
Azarow oświadczył, że Kijów nadal domaga się renegocjowania niekorzystnych kontraktów gazowych z Rosją, zawartych w 2009 roku przez Julię Tymoszenko. Jego zdaniem, stanowisko Moskwy w tej sprawie w ostatnim czasie złagodniało.
W czwartek rząd Ukrainy wstrzymał proces przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Porozumienie miało być zawarte na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Władze w Kijowie wyjaśniły, że Ukraina zdecydowała się na taki krok, by powstrzymać pogarszanie się relacji handlowych. Tłumaczyły też, że UE nie zaproponowała stronie ukraińskiej rekompensaty za wynikające z tego straty.
Kijów od trzech lat zabiega o obniżenie ceny rosyjskiego gazu, argumentując, że jako bezpośredni sąsiad Federacji Rosyjskiej płaci za błękitne paliwo więcej niż jego odbiorcy w Niemczech. Moskwa dotychczas uzależniała ewentualne zrewidowanie umów gazowych z Ukrainą od jej przystąpienia do Unii Celnej, tworzonej przez Rosję, Białoruś i Kazachstan, lub przekazania stronie rosyjskiej kontroli nad ukraińską siecią przesyłu gazu, którą gaz z Rosji płynie do państw UE.