Ryszard Czarnecki przegrał sprawę w sądzie Unii Europejskiej o unieważnienie pozbawienia go funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego w związku z nazwaniem europoseł Platformy Obywatelskiej Róży Thun "szmalcownikiem".
Uniny sąd nie wgłębiał się w sam konflikt Czarneckiego z Różą Thun, ale oddalił jego skargę uznając ją za oczywiście bezzasadną.
Chodzi o to, że argumenty Czarneckiego były nieprzekonywujące i bezpodstawne. Czarnecki twierdził między innymi, że zostało naruszone jego prawo do obrony. Próbował także podważyć sposób liczenia głosów przy jego odwołaniu. Teraz nie tylko przegrał, ale został także obciążony kosztami postępowania.
Europarlament pozbawił go funkcji w lutym ubiegłego roku, a 2 miesiące później wniósł sprawę o unieważnienie do sądu.
Europoseł został pozbawiony funkcji wiceszefa PE na początku lutego 2018 roku. Był to efekt sporu z eurodeputowaną PO Różą Thun, której wypowiedzi porównał do zachowania szmalcowników. Większość w PE uznała to za przekroczenie granicy i przegłosowała odwołanie polityka PiS z funkcji wiceprzewodniczącego tej instytucji. W marcu na miejsce Czarneckiego wybrany został inny eurodeputowany PiS, Zdzisław Krasnodębski.
Już 2 miesiące po decyzji, Czarnecki złożył skargę na decyzję Parlamentu Europejskiego w swojej sprawie. Eurodeputowany PiS domagał się zastosowania środka tymczasowego, by do czasu rozpatrzenia jego sprawy decyzja o jego odwołaniu została zawieszona.
4 maja 2018 roku prezes Trybunału Sprawiedliwości oddalił jednak ten wniosek, uznając, że jest on nieuprawniony, a decyzja o odwołaniu została niejako wdrożona. W lutowym głosowaniu za odwołaniem Czarneckiego opowiedziało się 447 europosłów, 196 było przeciw, natomiast 30 wstrzymało się od głosu.