Stany Zjednoczone negocjują z władzami Iraku "strategiczny sojusz" zakładający wojskową obecność USA na czas nieograniczony. Taki plan zwiąże ręce przyszłemu prezydentowi USA, bez względu na to, kto nim zostanie - twierdzi brytyjska gazeta "The Independent".
Według autora artykułu Patricka Cockburna, który był korespondentem gazety w Bagdadzie, USA chciałyby utrzymać w Iraku 50 baz wojskowych, miałyby wolną rękę w takich kwestiach jak prowadzenie operacji wojskowych, aresztowania Irakijczyków i sprawowałyby kontrolę nad iracką przestrzenią powietrzną. Amerykański personel wojskowy i cywile pracujący na kontraktach mieliby immunitet chroniący przed odpowiedzialnością karną.
Według byłego ministra finansów Iraku Alego Alawiego, który napisał dla gazety komentarz do tych doniesień, zgoda na taki plan postawiłaby pod znakiem zapytania suwerenność Iraku. Sam plan zaś przypomina traktat brytyjsko-iracki z 1930 r., który w zamian za zrzeczenie się mandatu Ligi Narodów dawał Brytyjczykom przywileje wojskowe i ekonomiczne.
"The Independent" sugeruje, że George Bush chce, by amerykańsko- iracki układ przewidujący takie postanowienia został zawarty przed końcem lipca tego roku, tak aby prezydent mógł ogłosić, że inwazja w Iraku była słuszna i zakończyła się zwycięstwem.
Równocześnie układ, sankcjonując wojskową obecność USA w Iraku na dłuższy czas, wiązałby ręce przyszłemu prezydentowi USA, zwłaszcza Barackowi Obamie, który deklarował zamiar wycofania wojsk z Iraku, jeśli zasiądzie w Białym Domu.
Ogłoszenie zawarcia układu USA z Irakiem po myśli Waszyngtonu i przedstawienie go jako politycznego sukcesu George'a W. Busha byłoby zdaniem gazety wsparciem dla republikańskiego kandydata na prezydenta Johna McCaina, argumentującego, że Amerykanie są bliscy zwycięstwa w Iraku i że Obama jest gotów to zwycięstwo roztrwonić.