"Premier Donald Tusk zapowiedział w Polsce rewolucję w polityce prorodzinnej i tym samym złamał daną kiedyś obietnicę, że nie zaproponuje Polakom żadnych rewolucji" - komentuje wczorajsze exposé Donalda Tuska niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zdaniem gazety, premier zapowiadając "rewolucję płodności" i podwojenie urlopu rodzicielskiego, chciał przede wszystkim przekonać posłów PO, którzy wbrew jego woli zagłosowali kilka dni temu za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej.
"Donald Tusk, premier Polski od pięciu lat i tym samym niekwestionowany rekordzista w gronie wszystkich szefów rządów od transformacji, złamał w piątek swoją obietnicę. W rządowym exposé na forum parlamentu nie tylko zwrócił się o wotum zaufania, ale i zapowiedział rewolucję. Tymczasem antyrewolucjonizm był zawsze jego znakiem firmowym" - pisze "FAZ".
Dodaje, że dzięki swojej "filozofii trzeźwości myślenia" Tuskowi udało się w 2007 r. pokonać w wyborach "narodowo-konserwatywną prawicę braci Kaczyńskich, których retoryka skupiała się na permanentnych decydujących bitwach, by uratować ojczyznę przed wszelkimi możliwymi wrogami wewnętrznymi i zewnętrznymi". "Normalność była jego (Tuska) receptą na sukces" - pisze niemiecka gazeta.
Jak zauważa, oprócz kompleksowego programu inwestycji o wartości kilkuset miliardów euro Tusk zapowiedział w piątek "ni mniej ni więcej, jak rewolucję płodności, aby dodać skrzydeł powolnemu wzrostowi ludności".
"Konkretnie oznacza to, że zgodnie z jego wolą, polscy rodzice już od 2013 r. będą mogli brać cały rok urlopu rodzicielskiego. W ten sposób premier zareagował na nagromadzenie się przeciwności, które ostatnio dokuczają jego liberalno-konserwatywnej Platformie Obywatelskiej, a teraz - po raz pierwszy od pięciu lat - wyprowadziły narodowych konserwatystów pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego na prowadzenie w kilku sondażach" - ocenia "FAZ".
Zdaniem dziennika, zapowiadając "rewolucję płodności" i podwojenie urlopu rodzicielskiego, Tusk chciał przede wszystkim przekonać posłów PO, którzy wbrew jego woli zagłosowali kilka dni temu za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej.
Według gazety przyczyną zmiany nastrojów wobec polskiego rządu jest "niezadowolenie wielu ludzi z powodu drastycznych reform, które Tusk zainicjował w celu uzdrowienia finansów państwa i przygotowania Polski na wejście do strefy euro". "Przede wszystkim podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat i prywatyzacja szpitali napotykają na opór. Poza tym, rząd nie odnosi na razie wielu sukcesów w walce z bezrobociem, które nadal wynosi ponad 12 proc. Wciąż jeszcze dwa miliony ludzi żyje i pracuje za granicą, a dumę z najwyższego wzrostu gospodarczego w UE kruszy wrażenie zbliżającego się osłabienia koniunktury" - pisze dziennik. Dodaje, że "prawicowa prasa od tygodni przedstawia Tuska jako nieudacznika, bo jego syn miał związki z gdańską firmą, uwikłaną w skandal".
Jak ocenia "SZ", lider opozycji Jarosław Kaczyński obrał tymczasem nową taktykę. "Po pierwsze, razem z katolickimi fundamentalistami z kręgów Radia Maryja i przywódcami związku zawodowego Solidarność zorganizował imponująca masową demonstrację, czym zaspokoił oczekiwania swojego elektoratu na prowincji. A jednocześnie, poprzez szczegółowy program gospodarczy i dyskusję z czołowymi ekonomistami zaprezentował poważną alternatywę liberalno-mieszczańskiej opinii publicznej, która jak dotąd raczej popiera Tuska. I najwyraźniej wielu ludziom przypadła do gustu decyzja Kaczyńskiego, by zaproponować kandydaturę wcześniej nieznanego profesora socjologii Piotra Glińskiego na szefa ponadpartyjnego rządu ekspertów" - pisze gazeta.
Według dziennika rząd został "zepchnięty do narożnika", a na dodatek powstało wrażenie, że w kraju panuje prawdziwy kryzys. To wrażenie potęgują spory w obozie rządowym. Niedawne głosowanie nad zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej "zapewne przestraszyło Tuska i skłoniło go do postawienia wniosku o wotum zaufania, by jednoznacznie zakończyć fazę zamieszania". "Pozostaje pytanie, czy to się uda" - komentuje "Sueddeutsche Zeitung".