Na razie nie ma szans na osobne dowództwo wywiadowcze w Polsce, które miałoby zbierać na użytek wojsk NATO na flance wschodniej informacje na temat tego, co dzieje się w Rosji - ustaliła nasza dziennikarka Katarzyna Szymańska-Borginon. O takie dowództwo zabiegał polski rząd, a szczególnie szef MON Antoni Macierewicz. Dzisiaj spotykają się w Kwaterze Głównej ministrowie obrony państw NATO, którzy mają między innymi dyskutować o tym, czy struktura dowodzenia Sojuszu spełnia wymogi obecnej sytuacji, czyli zagrożenia ze wschodu i z południa.
Polskie władze jeszcze przed szczytem NATO w Warszawie zabiegały u sojuszników o utworzenie dowództwa wywiadowczego w Polsce, które miało by stanowić "oczy i uszy" oddziałów flanki wschodniej. Mówiliśmy o konieczności stworzenia specjalnego dowództwa, które będzie kształtowało świadomość sytuacyjną, czyli krótko mówiąc będzie zbierało i podsumowywało informację wywiadowczą z całego tego regionu (...) Myślę, po rozmowach z Niemcami a także z innymi naszymi sojusznikami, że konieczność takiego centrum informacji jest dla wszystkich oczywista - mówił na jednym ze spotkań w Brukseli szef MON A. Macierewicz.
Okazuje się jednak, że w NATO przeważa przekonanie, iż nie trzeba osobnego dowództwa wywiadowczego dla flanki wschodniej. Przeciwne są Francja oraz Niemcy. Każde państwo NATO ma własny wywiad, a Sojusz może koordynować zbieranie informacji tak, jak robił to do tej pory, bez dodatkowej struktury - powiedział dziennikarce RMF FM jeden z dyplomatów w Kwaterze Głównej NATO.
Okazuje się, że nie ma także konieczności budowy lotnisk na terenie Polski dla samolotów wywiadowczych NATO, czyli AWACS-ów - jak początkowo chciały polskie władze. AWACS-y mogą wracać za każdym razem do Niemiec - usłyszała dziennikarka RMF FM. To zwłaszcza Niemcy zazdrośnie strzegą swoich baz AWACS-ów i nie po ich myśli byłoby przenoszenie ich do Polski.
(mpw)