Polak zmarł na komisariacie w belgijskiej miejscowości Bree. Mężczyzna miał 39 lat. Belgijska policja federalna wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Stałym miejscem zamieszania Polaka była miejscowość Kinrooi. „Dochodzenie wykaże co było przyczyną śmierci mężczyzny. Jutro zostanie przeprowadzona sekcja zwłok, a pojutrze będą wyniki badań toksykologicznych” – powiedziała dziennikarce RMF FM rzeczniczka prokuratury w Limburgii Katja Vandoren.
Vandoren powiedziała, że do zdarzenia doszło we wtorek. Na policję zadzwonił ktoś z kiosku z gazetami w Kinrooi informując o dziwnym zachowaniu mężczyzny.
Po przybyciu na miejsce inspektorzy policji zdecydowali o zatrzymaniu i przewiezieniu Polaka na komisariat w Bree. Mężczyzna został umieszczony w celi i tam jego stan się pogorszył. Funkcjonariusze wezwali karatekę pogotowia. Jednak lekarze, którzy przybyli na miejsce, stwierdzili zgon.
Rzeczniczka prokuratury pytana przez dziennikarkę RMF FM, czy mogło dojść do przemocy ze strony policji, nie chciała spekulować. Nie chciała także powiedzieć, czy w celi był monitoring. Nie jest także jasne, gdzie konkretnie zmarł mężczyzna. Próbowano go przenieść do ambulansu, ale umarł wcześniej. To nie stało się w celi - powiedziała.
Vandoren powiedziała, że dopiero dochodzenie wykaże, co się stało. W prasie belgijskiej pojawiła się informacja, że gdy lekarze stwierdzili zgon - mężczyzna miał na rękach kajdanki. Vandoren nie chciała potwierdzić tej informacji. Poinformowała natomiast, że "jutro zostanie przeprowadzona sekcja zwłok, następnie mają być rezultaty badań toksykologicznych".
Obecnie Belgia przeżywa kryzys polityczny w związku z ujawnionymi tydzień temu nagraniami wideo z 2018 roku przedstawiającymi brutalne aresztowanie obywatela Słowacji, biznesmena Józefa Chovanca i jego śmierć w areszcie na lotnisku Charleroi w wyniku przyduszania.