Z roku na rok na Białorusi ginie coraz więcej bezdomnych psów i kotów - alarmują tamtejsze organizacje broniące praw zwierząt. Skala problemu jest trudna do ocenienia. Zabijanie zwierząt dopuszcza wciąż białoruskie prawo. Nadal nie uchwalono zabraniającej tego ustawy. Brakuje też m.in. schronisk.
Dziesięć lat temu zabijano 65 tysięcy psów i kotów rocznie, a w 2011 roku były to już 84 tysiące - twierdzi szefowa społecznego towarzystwa ochrony zwierząt "Zooswiet" Margarita Puszkiewicz. Jak szacuje, w samym Mińsku organizacja "Fauna Goroda", która wyłapuje bezdomne zwierzęta i przyjmuje do "punktu czasowego przechowania" niechciane czworonogi od właścicieli, zabiła w 2011 roku prawie 2200 psów i kotów.
Na Białorusi jest stosowana praktyka, że jeśli w ciągu pięciu dni od chwili złapania bezdomnego zwierzęcia nie zgłosi się jego właściciel lub nie znajdzie się nowy, jest ono zabijane. Jak mówi Puszkiewicz, w całej Białorusi jest też tylko jedno państwowe schronisko dla zwierząt - w Witebsku, gdzie obecnie przebywa 300 zwierząt. Chcielibyśmy, żeby punkt czasowego przechowania w Mińsku przekształcić w schronisko, ale władze są głuche na nasze prośby - opowiada.
Nasze władze preferują tylko jedno rozwiązanie: złapać i zabić. Nie przyjmują żadnych bardziej humanitarnych opcji - twierdzi szefowa Stowarzyszenia Biologów na rzecz Ochrony Zwierząt "Obronimy życie" Jelena Titowa.
Według obu działaczek konieczne jest stworzenie systemu schronisk, uchwalenie ustawy o obronie praw zwierząt, kontrolowanie ich urodzeń, a także uświadamianie obywateli, którzy potrafią zakopać dopiero urodzone szczeniaki w ziemi.
Obecnie w kodeksie postępowania administracyjnego przewidziano za okrucieństwo wobec zwierząt karę do 15 dni aresztu albo grzywnę. Na 15 dni skazano m.in. mężczyznę, który uciął głowę psu wziętemu ze schroniska.
Bezdomne psy są niekiedy zabijane w biały dzień przez służby miejskie bronią palną. W styczniu informowano o zastrzeleniu w Brześciu karmiącej suki, której dawali jeść okoliczni mieszkańcy. W ostatnim czasie opinię publiczną zbulwersowały też przypadki zamurowywania okien w mińskich piwnicach, przez co przebywające w środku koty są skazywane na śmierć głodową. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wszystkie okna piwniczne powinny być zasłonięte kratkami, by zapobiegać dostawaniu się do środka gryzoni.
Koty tam zdychają. Słyszymy argumenty, żeby zabrać je do siebie. Ale zgodnie z naszymi przepisami można trzymać w domu tylko dwa zwierzęta - mówi Puszkiewicz, która w prywatnym schronisku pod Mińskiem opiekuje się 20 psami i kotami. W Moskwie zniesiono nakaz kratek. Powołujemy się też na przykład Warszawy - mówi Puszkiewicz, przypominając, że Lech Kaczyński, jako prezydent stolicy, apelował o otwieranie okien piwnicznych w czasie mrozów i oferował darmową karmę bezpańskim kotom.
Próby przyjęcia na Białorusi ustawy o obronie praw zwierząt podejmowane były już trzykrotnie. Puszkiewicz i Titowa uczestniczyły w opracowywaniu najnowszego projektu, ale podkreślają, że do jego końcowej wersji nie przeszły kluczowe postulaty obrońców praw zwierząt i w ubiegłym roku dokument został ostatecznie przekazany do archiwum.
Urzędnicy odrzucili prawie wszystkie nasze propozycje. Na przykład, żeby nie ograniczać dopuszczalnej liczby zwierząt w mieszkaniu. Proponowaliśmy też cywilizowany sposób zmniejszenia liczby bezdomnych zwierząt m.in. poprzez zakaz rozmnażania ich w domach czy przymusową sterylizację psów strzegących place budowy. Proponowaliśmy anulowanie nakazu zamykania okien w piwnicach - wylicza Titowa.
Puszkiewicz dodaje, że w projekcie znalazło się trochę pozytywnych zapisów, m.in. zakaz zabijania bezdomnych zwierząt prądem elektrycznym, co - jak twierdzi Titowa - praktykowane jest w Homlu na wschodzie kraju. Planowano też wydłużyć czas przetrzymywania zwierząt w "punktach czasowego przechowania" do 14 dni. Ale było w tym projekcie ustawy więcej okrucieństwa niż humanitaryzmu - podsumowuje Puszkiewicz.
Dramatyzm sytuacji dostrzega także państwowa prasa. Niestety takie są w tej chwili reguły gry. A właściwie ich brak - pisał niedawno oficjalny dziennik "SB. Biełaruś Siegodnia".
(MRod)