Rosyjski MSZ odmawia komentarza w sprawie rzekomego podsłuchiwania cztery lata temu prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w czasie spotkania grupy G20. Zdaniem byłego szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa twierdzi, że takie podsłuchiwanie jest technicznie możliwie.
Jak ujawnił brytyjski dziennik "The Guardian", informację o rzekomym podsłuchu ówczesnego prezydenta Rosji przekazał Edward Snowden - autor doniesień o inwigilacji prowadzonej przez amerykańską Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA). Podczas szczytu G20 w 2009 roku, brytyjskie służby miały przechwytywać rozmowy telefoniczne oraz korespondencję internetową Miedwiediewa.
Takie działania nie stanowią żadnego problemu - twierdzi Nikołaj Kowaliow były szef FSB i dodaje, że służby unikają jednak takich działań, aby nie wywoływać dyplomatycznych skandali.
W tym przypadku, zdaniem Kowaliowa nie należy jednak wierzyć amerykańskim zapewnieniom, że prezydenta Rosji nie podsłuchiwano, ponieważ działo się to niespełna rok po wojnie w Gruzji. Myślę, że poszli na to - oświadczył były szef FSB.
Z kolei zajmujący się służbami ekspert Igor Korotczenko uważa, że rozmowy Miedwiediewa są szyfrowane, więc Amerykanie i Brytyjczycy nie mogli poznać ich treści, a jedynie odnotować fakt takich rozmów.
O sprawie podsłuchiwania Dmitrija Miedwiediewa brytyjski dziennik napisał w niedzielę wieczorem. Jak podaje "The Guardian", służby brytyjskie zorganizowały fikcyjne kafejki internetowe, z zainstalowanym programem do przechwytywania e-maili i haseł do poczty elektronicznej. Podczas spotkania ministrów finansów G20 we wrześniu 2009 r. 45 specjalistów wywiadu na bieżąco analizowało przez całą dobę, kto z delegatów do kogo dzwoni.