"Wyrok w zawieszeniu byłby wystarczający"- rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew po raz pierwszy zabiera głos w sprawie skazanych na dwa lata łagru feministek z Pussy Riot. Ukarano je za organizację happeningu w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela pod hasłem "Bogurodzico, przepędź Putina".
"To jedynie moje prywatne zdanie" - podkreślał Miedwiediew, który oprócz tego, że jest premierem jest również prawnikiem. Miedwiediew na spotkaniu z działaczami partii władzy Jednej Rosji w Penzie nie mówił o uwolnieniu, ale o tym, że trzymanie feministek w więzieniu nie ma sensu. Tyle że Miedwiediew będąc prezydentem niejednokrotnie, grając dobrego liberała, wypowiadał podobne sądy, a i tak liczyło się jedynie zdanie Władimira Putina.
Moskiewski Sąd Miejski rozpatrzy skargę apelacyjną trzech członkiń punkrockowej grupy Pussy Riot - 22-letniej Nadieżdy Tołokonnikowej, 24-letniej Marii Alochinej i 29-letniej Jekatieriny Samucewicz - 1 października. Artystki 17 sierpnia zostały skazane a dwa lata łagru za wykonanie w prawosławnej świątyni antyputinowskiego utworu. 10 dni później odwołały się od wyroku.
Tołokonnikowa, Alochina i Samucewicz były wśród pięciu członkiń Pussy Riot, które 21 lutego w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, wykonały utwór "Bogurodzico, przegoń Putina". Swój występ nazwały "modlitwą punkową".
W ich zamyśle akcja była protestem przeciwko powrotowi Putina na Kreml i poparciu, jakiego w kampanii wyborczej udzielił mu zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej Cyryl. Wkrótce po kontrowersyjnej akcji trzy artystki zostały aresztowane. W lipcu postawiono je przed sądem, który uznał ich akcję za "chuligaństwo motywowane nienawiścią religijną".
Według sędzi Mariny Syrowej, dziewczęta "wstąpiły w przestępczą zmowę w celu brutalnego naruszenia porządku publicznego". Sędzia uznała też, że członkinie Pussy Riot "kierowały się motywami nienawiści religijnej". Oceniła, że nie rokują one nadziei na poprawę bez osadzenia w kolonii karnej.