Brytyjska policja zakończyła dochodzenie w sprawie imprez, jakie odbywały się w rezydencji premiera na Downing Street w czasie pandemicznego lockdownu. Takie zgromadzenia były wówczas nielegalne. Czy premier Boris Johnson ma się czego obawiać?

Wciąż czekamy na końcowy raport, który ostatecznie podsumuje aferę. Ale już teraz można powiedzieć, że wynik dochodzenia nie jest pomyślny dla wizerunku rządu. Łącznie wydano 126 mandatów, którymi ukarano 83 osoby, w tym Borisa Johnsona i jego żonę - otrzymali po jednym w wysokości 50 funtów za udział w przyjęciu urodzinowym zorganizowanym dla premiera podczas lockdownu. Można zaryzykować stwierdzenie, że jeden mandat to niewiele, ale jest on niezbitym dowodem na to, że szef brytyjskiego rządu złamał prawo. 

Może się upiec

To już nie są poszlaki, pomówienia, ani spekulacje mediów. Polityczna przyszłość Boris Jonsona zależeć będzie pośrednio od tonu końcowego raportu, którego autorem jest wysoka urzędniczka państwowa, pani Sue Grey. Ona ostatecznie oceni standardy funkcjonowania biura na Downing Street i wskaże, kto był odpowiedzialny za ich łamanie. Jak twierdzą komentatorzy, premier Boris Johnson może wyjść z opresji obronną ręką, jeśli raport okaże się dla niego w miarę łaskawy. Są jeszcze trzy inne aspekty tego skandalu, które należy wziąć pod uwagę.  

Zły moment

Johnson jest twarzą brytyjskiego wsparcia dla Ukrainy, nawiązał z prezydentem Władimirem Zełenskim bardzo bliskie relacje. To nie czas - zauważają obserwatorzy - by dokonywać zmiany na stanowisku premiera. Innym powodem są poczynania opozycji parlamentarnej. Partia Pracy domagała się od Johnsona dymisji od momentu, gdy łamanie zasad lokowaniu na Downing Street stało się informacją publiczną. Problem w tym, że lider opozycji, Sir Kier Starem jest również obiektem dochodzenia policyjnego. Został sfilmowany podczas lockdownu w grupie współpracowników z piwem i pizzą w dłoni. 

Miarka

Warto jeszcze zaznaczyć jeden istotny szczegół - Wielka Brytania nie posiada spisanej konstytucji. Jej prawo polega na odnoszeniu się do precedensów, a afery z balowaniem podczas lockdownu w siedzibie brytyjskiej władzy jeszcze nie było. Ostatecznym arbitrem w kwestii dalszego sprawowania urzędu premiera przez Borisa Johnsona będzie sam Boris Jonson. Biorąc pod uwagę jego charakter i osobowość, zapewne potraktuje aferę z charakterystyczną dla siebie nonszalancją. Chyba że jego własna partia Konserwatystów uzna, że przebrała się miarka i pozbawi go stanowiska w głosowaniu nad wotum nieufności.

Opracowanie: