"Bankructwo Grecji zachwiałoby zaufaniem inwestorów do całej strefy euro i groziłoby rozprzestrzenieniem kryzysu na wszystkie państwa - oceniła Angela Merkel. Kanclerz Niemiec przypomniała też o o skutkach plajty amerykańskiego banku Lehman Brothers trzy lata temu. "Musimy się nauczyć, by podejmować tylko takie kroki, które możemy kontrolować" - zaapelowała.
Nie wolno nam w połowie drogi zniszczyć zaufania wszystkich inwestorów. Wówczas powiedzą, że skoro postąpiliśmy tak z Grecją, to jutro tak samo postąpimy z Hiszpanią, a potem z Belgią albo jakimś innym krajem. Wówczas nikt więcej nie ulokuje pieniędzy w Europie. Temu musimy zapobiec - podkreśliła niemiecka kanclerz.
Nie wykluczam, że w przyszłości będziemy mieli mechanizm, który pozwoli na niewypłacalność państw podobnie jak w przypadku banków - dodała.
Merkel opowiedziała się za zmianą traktatu UE, aby możliwe było zaskarżenie kraju łamiącego zasady dyscypliny budżetowej do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. To zadanie na przyszłość. Oznaczałoby dokończenie budowy unii walutowej - skomentowała.
W najbliższy czwartek niemiecki Bundestag będzie głosować nad reformą Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), przeznaczonego na pomoc nadmiernie zadłużonym krajom strefy euro. Część posłów chadecko-liberalnej koalicji rządzącej grozi, że nie poprze reformy, bo wątpi w skuteczność dotychczasowych działań, służących stabilizacji wspólnej waluty. Politycy obawiają się obarczenia Niemiec kosztami ratowania euro.
Merkel wyraziła przekonanie, że większość koalicji zagłosuje za ustawą o EFSF. Jak podkreśliła, do jej przyjęcia nie jest konieczna tzw. większość kanclerska, czyli większość absolutna Bundestagu złożona tylko z posłów partii rządzących (311 głosów).