Kilkanaście tysięcy osób zebrało się na placu Bołotnym w Moskwie. Demonstranci żądali uwolnienia opozycjonistów, którzy rok temu, w przededniu inauguracji prezydenta Władimira Putina, w tym samym miejscu protestowali przeciwko jego powrotowi na Kreml. Wówczas doszło do starć z policją. Zatrzymano 450 osób, a 28 usłyszało zarzuty.
Uczestnicy poniedziałkowej akcji domagali się również uwolnienia innych więźniów politycznych w Rosji, zaprzestania politycznych procesów sądowych, w tym przeciwko liderowi opozycji Aleksiejowi Nawalnemu, a także doprowadzenia do końca głośnych spraw korupcyjnych.
Protestujący żądali też zakazania sprawowania urzędu prezydenta przez jedną osobę dłużej niż przez dwie kadencje, zniesienia cenzury politycznej w mediach, zwłaszcza w telewizji, oraz dopuszczenia do mediów opozycyjnych polityków i aktywistów społeczeństwa obywatelskiego. Skandowali takie hasła jak: "Wolność dla więźniów politycznych!", "Rosja bez Putina!", "To nasz kraj!" i "Rosja będzie wolna!".
Manifestacja rozpoczęła się od uczczenia minutą ciszy pamięci 25-letniego robotnika, który w niedzielę zginął w czasie montowania sceny, aparatury nagłaśniającej i telebimów na placu Bołotnym. Z wysokości kilku metrów spadła na niego kolumna głośnikowa.
Także przed zeszłoroczną akcją na placu Bołotnym doszło do tragedii. Zginął wówczas 26-letni fotoreporter, który usiłował wejść na dach jednego z pobliskich domów po schodach przeciwpożarowych. Spadł z wysokości szóstego piętra, ginąc na miejscu.