Ludzkie szczątki zostały znalezione w Morzu Bałtyckim, co potwierdza łotewska marynarka wojenna. To mogą być ofiary katastrofy Cessny 551, która w niedzielę wyleciała z południowej Hiszpanii i bez kontroli człowieka przeleciała nad Europą.
Łotewska marynarka wojenna natrafiła na ludzkie szczątki na Morzu Bałtyckim, gdzie w niedzielę rozbił się prywatny samolot Cessna 551. Na pokładzie odrzutowca były cztery osoby.
"Znaleźliśmy kilka fragmentów ciała. Szczątki zostały przekazane do badań w celu ustalenia tożsamości ofiar" - przekazała rzeczniczka łotewskiej marynarki wojennej Liva Veita. To najprawdopodobniej ofiary katastrofy Cessny 551.
Wczoraj na morzu znaleziono fragmenty wraku samolotu, w tym siedzenia.
Pozostałe części maszyny leżą na głębokości 60 metrów. Zostaną zbadane przez roboty - podała Liva Veita z rozmowie z szwedzką gazetą "Aftonbladet".
Na pokładzie Cessny 551 był niemiecki pilot 72-letni Peter Greiesemann, jego 68-letnia żona Juliane, 26-letnia córka Lisa oraz jej 27-letni partner. Rodzina wracała z wakacji w Hiszpanii do rodzimej Kolonii. Zamiast wylądować, ich samolot kontynuował lot na dużej wysokości nad Bałtykiem. Wcześniej tuż po starcie pilot zgłaszał problem z ciśnieniem. Stracono z nim kontakt, gdy maszyna opuściła przestrzeń nad Półwyspem Iberyjskim.
Ponieważ pilot nie odpowiadał na wezwania wieży kontroli lotów, z bazy Luftwaffe w Rostocku poderwały się dwa myśliwce Eurofighter Typhoon. Pilotom nie udało się jednak nawiązać kontaktu z maszyną.
Krótko po wejściu w przestrzeń powietrzną Danii, do eskorty maszyny wysłany został duński myśliwiec F-16. Również i tym razem nie udało się nawiązać kontaktu z cessną. Co ciekawe, pilot myśliwca nie dostrzegł nikogo w kokpicie ani w przestrzeni dla pasażerów.
Obie wojskowe maszyny eskortowały maszynę do samego końca.
O godzinie 19:45 czasu polskiego, na oczach duńskich i niemieckich pilotów Cessna 551 gwałtownie zaczęła się obniżać. Chwilę później runęła do Morza Bałtyckiego, kilkanaście kilometrów od łotewskiej Windawy.
Cessna 551 prawdopodobnie leciała na autopilocie. Wpadła do Bałtyku, kiedy skończyło się paliwo.
Eksperci podejrzewają, że w samolocie doszło do dekompresji, a przebywające na jego pokładzie osoby straciły przytomność w przeciągu 30 sekund. To oznacza, że maszyna bez kontroli człowieka przez kilka godzin leciała nad głowami milionów Europejczyków.