Aleksieja Nawalnego trzeba ewakuować do Europy. Próbujemy negocjować ze szpitalami w Hanowerze lub Strasburgu, by go przyjęli - mówi lekarz rosyjskiego opozycjonisty Jarosław Aszichmin. Nawalny trafił dzisiaj do szpitala w poważnym stanie, wszystko wskazuje na to, że został otruty.
Aleksiej Nawalny źle poczuł się w samolocie. Maszyna awaryjnie lądowała w Omsku i polityk w stanie śpiączki trafił na oddział intensywnej terapii. Wszystko wskazuje na "zatrucie toksynami". Według jego współpracowników, słynny rosyjski opozycjonista przed wylotem z Tomska wypił na lotnisku herbatę. Lekarze na razie oficjalnie nie zdradzają diagnozy.
Jak mówi lekarz współpracujący z Nawalnym od 2013 roku, politykowi najprawdopodobniej najlepiej mogą pomóc szpitale w Europie.
Nawalnego oczywiście trzeba ewakuować do Europy. Próbujemy naszymi kanałami negocjować ze szpitalami w Hanowerze lub Strasburgu, aby go przyjęli. Covid-19 wszystko komplikuje, ale może się to udać w Hanowerze, gdzie jest bardzo dobry oddział toksykologiczny - mówi Jarosław Aszichmin w rozmowie z portalem Meduza.
Jak zaznacza lekarz Nawalnego, toksykologia jest bardzo specyficzną dziedziną i prawdopodobnie możliwości zachodnich klinik są większe w tym zakresie.
Lekarze mają obecnie dwa zadania: opiekę nad pacjentem w bardzo ciężkim stanie, czego można dokonać w rosyjskim szpitalu na poziomie zachodnich szpitali, ale jest też drugie wyzwanie: znalezienie substancji, którą się zatruł. W tej szczególnej sytuacji kliniki zachodnie mogą mieć potencjalnie większe doświadczenie - mówi Aszichmin.
Podkreślił także, że Nawalny nie jest "niezdatny do transportu" i wystarczy, że samolot będzie miał wentylację oraz aparaturę do pozaustrojowego dotleniania krwi. W rzeczywistości obserwacja w dobrze wyposażonym samolocie nie jest gorsza od możliwości obserwacyjnych na oddziale intensywniej terapii w Omsku - podkreślił.