​Nauczycielka historii z Wielkiej Brytanii wywołała alarm na moskiewskim lotnisku. W jej bagażu podręcznym podczas kontroli znaleziono "granat ręczny". Część ruchliwego lotniska została zamknięta. Jak się okazało, była to imitacja broni, kupiona przez kobietę na targowisku.

Do zdarzenia doszło w czwartek na lotnisku Moskwa-Szeremietiewo. 46-letnia Brytyjka przyleciała do Rosji na krótki odpoczynek przed świętami. W chwili, gdy chciała odlecieć z powrotem do Londynu, w jej bagażu odkryto przedmiot przypominający granat.

Nauczycielka trafiła na przesłuchanie. Prowadzili je policjanci i funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Na lotnisko wezwano także saperów.

Z powodu akcji część najważniejszego międzynarodowego portu lotniczego w Moskwie została zamknięta.

Znaleziony w bagażu podręcznym przedmiot został później opisany przez służby jako imitacja prawdziwego granatu. Kobieta tłumaczyła, że kupiła go na jednym z moskiewskich targowisk. Planowała pokazać "broń" swoim uczniom w czasie lekcji historii.

Po przesłuchaniu 46-latka została zwolniona i mogła odlecieć do Londynu.

W Rosji obowiązuje obecnie podwyższony poziom bezpieczeństwa, m.in. na lotniskach, z powodu zbliżających się wyborów prezydenckich oraz mistrzostw świata w piłce nożnej.


(ł)