Książę Andrzej znowu zgrzeszył! Tak brytyjskie media piętnują zamiłowanie syna królowej do latania helikopterem. Jak zawsze, zrobił to na koszt podatnika.
Książę udał się do hrabstwa Norfolk w ramach swych pałacowych obowiązków. Nie była to zatem prywatna wizyta, ale zamiast pojechać z Londynu pociągiem za 35 funtów, poleciał helikopterem, który znajduje się w dyspozycji rodziny królewskiej. Ta mała różnica kosztowała podatnika 3 tysiące funtów.
Jak podkreślają media, projekt inżynieryjny, jaki odwiedził książę Yorku, oddalony jest od rezydencji królowej w Sandringham zaledwie o 10 kilometrów, a już za niecałe dwa tygodnie wszyscy Windsorowie zbiorą się tam na święta Bożego Narodzenia.
Jak zauważają komentatorzy, można było tę wizytę przełożyć w czasie i zaoszczędzić jeszcze więcej.
Brytyjskie media ironicznie nazywają księcia Air Miles Andy - nawiązując do punktów, jakie zbierają podróżni korzystający często z samolotów. W ciągu ostatniego półrocza książę odwiedził drogą lotniczą sześć krajów, mimo że od pięciu lat nie jest już specjalnym wysłannikiem rządu do spraw handlowych.
Działacze środowiskowi uważają, że w obliczu postępujących zmian klimatycznych, książę nie daje Brytyjczykom dobrego przykładu, latając tak często samolotami. Obserwatorzy podkreślają jednocześnie, że choć helikopter, którym udał się do Norfolk, przeznaczony jest do użytku rodziny królewskiej, sama królowa Elżbieta II woli poruszać się na terenie Wielkiej Brytanii pociągiem.
(j.)