Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w poniedziałek, że rosyjski prezydent Władimir Putin nie zajmuje się sprawdzaniem stanu zdrowia opozycjonisty Aleksieja Nawalnego i kontrolowaniem, czy prawa Nawalnego są przestrzegane w kolonii karnej.
Na codziennym briefingu dla prasy Pieskow powiedział, że nie wie nic o tym, by szef państwa "sprawdzał cokolwiek" w tej kwestii. Kreml nie zajmuje się "monitorowaniem stanu zdrowia rosyjskich więźniów, to nie jest nasza funkcja" - przekonywał Pieskow.
Dodał także, że on sam nie może "przyjąć na wiarę twierdzeń o jakimś krytycznym stanie" opozycjonisty.
Komentując list otwarty do Putina z prośbą o dopuszczeniu lekarzy do Nawalnego, który podpisało ponad 70 światowej sławy artystów i celebrytów Pieskow powiedział, że jego zdaniem większość sygnatariuszy niezbyt dobrze wie, kim jest Nawalny.
Przedstawiciel Kremla powiedział także, że wezwania do akcji w obronie Nawalnego w Rosji pochodzą "od pewnych obywateli, którzy mieszkają za granicą". Oznajmił, że są to "prowokacyjne wezwania". Ostrzegł, że demonstracje, które nie otrzymają zgody władz, "automatycznie będą nielegalne".
MSW Rosji ze swej strony zaapelowało do obywateli, by nie brali udziału w nieuzgodnionych z władzami akcjach protestu.
Współpracownicy Nawalnego wezwali do demonstracji w jego obronie w najbliższą środę, 21 kwietnia.