Nowa teoria w sprawie katastrofy Titanica. Jej twórcą jest niejaki Ray Boston, który przez dwadzieścia lat badał historie "niezatapialnego" promu. Dotarł on do zeznań ocalałych członków załogi. Nie ma wątpliwości - statek zderzył się z górą lodową, ale wygląda na to, że już wtedy był tykającą bombą zegarową.
Według tej najnowszej teorii, w momencie uderzenia w górę lodową, na pokładzie Titanica szalał pożar. Miał on wybuchnąć kilka dni wcześniej w jednym z magazynów węgla. Mimo, że nie zdołano go ugasić, właściciel Titanica polecił ponoć kapitanowi opuścić port w Belfaście i jak najszybciej przepłynąć Atlantyk – zanim ogień spowoduje eksplozję.
Zdaniem jednego z członków załogi, właściciel statku musiał wiedzieć o śmiertelnym niebezpieczeństwie w jakim znaleźli się pasażerowie. Być może dlatego zrezygnował z podróży Titanicem na dzień przed jego wypłynięciem z portu.