Polska znowu przegłosowana w Unii Europejskiej. Wspólnota przyjęła polityczne stanowisko w sprawie dyrektywy o zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Polska tym razem jako jedyna głosowała przeciwko. Nawet Węgry wstrzymały się od głosu. Ponieważ obowiązywała kwalifikowana większość – Polska została przegłosowana. Tym razem chodziło o dyrektywę, która ułatwi karanie przestępstw popełnianych wobec kobiet. Z danych, które podała przewodnicząca w tym półroczu Szwecja wynika, że co trzecia kobieta w krajach UE jest ofiarą przemocy, a co 10. pada ofiarą cyberprzestępstwa. Dyrektywa przyznaje między innymi większe prawa ofiarom.
Wiceminister Sprawiedliwsi Sebastian Kaleta zapewniał w Luksemburgu na Radzie UE ds. sprawiedliwości, że Polska zorganizowała "wiele inicjatyw bez potrzeby angażowania UE, z pozytywnym skutkiem". Natomiast jak się dosłownie wyraził "ta dyrektywa, ten projekt zasługuje wyłącznie na to, żeby go wyrzucić do kosza". Kaleta twierdził, że chodzi o wpisanie "bocznymi drzwiami" karania mowy nienawiści. Żalił się, że dyrektywa ta oznacza, że takie osoby jak on mogą trafić do więzienia. Oto co powiedział unijnym ministrom ds. sprawiedliwości: "Jeśli ja twierdzę, że nie ma 55 czy 200 płci, bo to się ciągle zmienia - tylko że są dwie płcie - to wy tą dyrektywą chcecie wsadzać takich ludzi do więzienia".
Natomiast jak sprawdziła dziennikarka RMF FM, 10 artykuł tej dyrektywy mówi o karaniu za wzywanie w internecie do nienawiści wobec osób ze względu na ich tożsamość płciową, także tę przez nich przyjętą. Oto jego treść:
"Państwa członkowskie zapewniają, aby umyślne nawoływanie do przemocy lub nienawiści skierowanej przeciwko grupie osób, którą definiuje się według płci metrykalnej lub społeczno-kulturowej, lub przeciwko członkowi takiej grupy przez rozpowszechnianie za pomocą technologii informacyjno-komunikacyjnych treści zawierających takie nawoływanie podlegało karze jako przestępstwo".
Podczas głosowania Węgry wstrzymały się od głosu. Budapeszt stwierdził, że "popiera cele dyrektywy, ale wstrzymuje się od głosu ze względu na interpretację słowa "gender". Natomiast wysłannik Bułgarii poparł dyrektywę, dołączył jedynie w tej sprawie oświadczenie. Przyjęte dzisiaj stanowisko polityczne w kwestii "dyrektywy antyprzemocowej" będzie teraz podstawą do negocjacji Rady UE z Parlamentem Europejskim. Gdy dyrektywa wejdzie w życie - będzie także obowiązywać w Polsce.