Jeszcze dzisiaj mogą zostać przywrócone dostawy rosyjskiego gazu przez Ukrainę do krajów Europy Środkowej i Południowej. Władze w Moskwie i Kijowie podpisały specjalny protokół o powołaniu komisji monitorującej tranzyt błękitnego paliwa do państw europejskich. Jednak od momentu wznowienia przesyłu gazu do chwili, gdy zacznie on docierać do europejskich odbiorców, mogą upłynąć nawet trzy doby.
Podpisanie protokołu przez zwaśnione strony to efekt negocjacji, które w imieniu Unii Europejskiej prowadził czeski premier Mirek Topolanek. Wczoraj spotkał się on z premierem Rosji Władimirem Putinem oraz z szefową ukraińskiego rządu Julią Tymoszenko.
7 stycznia Moskwa całkowicie przerwała tłoczenie gazu ukraińskimi rurociągami. Twierdziła, że Ukraina podkrada paliwo przeznaczone dla innych europejskich odbiorców. Wznowienie dostaw uzależniała od powołania komisji obserwatorów, którzy monitorowaliby tranzyt gazu przez ukraińskie terytorium. Władze w Kijowie zaprzeczały, jakoby kradły surowiec, zgodziły się jednak na powołanie specjalnej komisji.
Już nic nie stoi na przeszkodzie, aby Rosja mogła wznowić dostawy gazu - oświadczył Topolanek po zakończeniu spotkania z Tymoszenko. Podpisaliśmy protokół, aby pokazać, że Ukraina nie stanowi przeszkody dla dostaw rosyjskiego gazu - stwierdziła z kolei szefowa rządu w Kijowie.
Wznowimy dostawy przez Ukrainę, kiedy tylko zespoły międzynarodowych kontrolerów znajdą się w punkcie, gdzie gazociąg przekracza granicę rosyjsko-ukraińską oraz tam, gdzie dociera do granicy ukraińsko-unijnej - zapewnił premier Rosji Władimir Putin.
Jak informuje agencja Reuters, może upłynąć nawet 36 godzin od momentu wznowienia przez Rosję przesyły gazu, zanim zacznie on ponownie docierać do europejskich odbiorców. Z kolei agencja dpa twierdzi, że może to potrwać nawet 3 dni. Bohdan Sokołowski, przedstawiciel prezydenta Ukrainy do spraw bezpieczeństwa energetycznego, w rozmowie z agencją AP stwierdził, że Rosja potrzebuje około 30 godzin, aby przywrócić dostawy gazu. Dodatkowe 36 godzin zajmie tranzyt surowca na zachodnią granicę Ukrainy.
Warto zaznaczyć, że przywrócenie dostaw gazu nie oznacza końca sporu między Rosją a Ukrainą. Wciąż nie doszło do porozumienia co do ceny błękitnego paliwa między ukraińską spółką naftową Naftohaz a rosyjskim Gazpromem. Niestety rozmowy zakończyły się niczym. Gazprom nadal żąda 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu. Nikt w Europie nie płaci tyle za gaz - powiedział szef Naftohazu Oleh Dubina, który wrócił z Moskwy do Kijowa z pustymi rękami.