Jedna Rosja, ugrupowanie premiera Władimira Putina, prowadzi w wyborach do rosyjskiej Dumy Państwowej z poparciem 49,54 proc. głosów. To dane z 96 proc. komisji wyborczych.
Według tych danych, Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF) zdobyła 19,16 proc. głosów, socjalistyczna Sprawiedliwa Rosja - 13,22 proc., a nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji - 11,66 proc. głosów. Przekłada się to na 92 mandaty dla KPRF, 64 - dla Sprawiedliwej Rosji i 56 - dla LDPR. Frekwencja wyborcza wyniosła 60,2 proc.
W poprzedniej Dumie Jedna Rosja miała większość konstytucyjną, kontrolując 315 mandatów w 450-miejscowej Dumie. W tej kadencji otrzyma 238 mandatów.
Wczoraj wieczorem, po ogłoszeniu wyników, Putin i Miedwiediew reagowali zbyt spokojnie, by uznać, że byli zaskoczeni. Duma będzie miejscem dla dyskusji i Miedwiediew już zapowiedział, że partia władzy będzie zawierać koalicje dla konkretnych ustaw. I chociaż wydaje się, że obserwujemy przegraną dominującej dotąd partii, to w Rosji nie rządzi parlament, ale prezydent.
A za trzy miesiące prezydentem ma zostać Władimir Putin. Można postawić tezę, że władza w Rosji tą taktyczną i świadomą przegraną oraz samoosłabieniem wybiła opozycji główny argument w kampanii prezydenckiej. W nocy Miedwiediew mówił: "mamy demokrację w działaniu ". Tym samym nie będzie można oskarżać teraz Putina, że tworzy monopol i dyktaturę. Jako prezydent Putin ma gwarantować stabilność, a miejscem dla demokracji ma być Duma - tak wygląda kremlowska intryga.
Słabszy niż przewidywano wynik partii władzy jest porażką Putina i wyrazem rosnącego niezadowolenia z jego polityki - uważa amerykański ekspert z konserwatywnej fundacji Heritage, Ariel Cohen. Jego zdaniem, źródłem niezadowolenia Rosjan jest rosnące rozwarstwienie społeczne i wszechogarniająca korupcja.
Zdaniem ukraińskiego publicysty Witalija Portnikowa, wyniki wyborów świadczą o niezadowoleniu rosyjskiego społeczeństwa z "braku jakichkolwiek zmian w państwie" i apatii Rosjan. Portnikow wskazuje, że opozycja polityczna "nie krytykuje władz zbyt głośno", ale mimo to "Putin i Miedwiediew odczuwają przed nią strach".
Politolog z Uczelni Vistula Grzegorz Kostrzewa-Zorbas uważa, że wyniki wyborów są sygnałem zmian, które mogą nastąpić przy następnych wyborach i doprowadzić do zmiany władzy. Jego zdaniem, Putin nie spełnił oczekiwań wyborców, że "odbuduje Rosję lepszą, nowocześniejszą, sprawniejszą niż sowiecka". Według Kostrzewy-Zorbasa, partia Putina będzie dalej rządzić, zapewne z jedną z koncesjonowanych partii opozycyjnych.
Lider rosyjskiego Ruchu Praw Człowieka Lew Ponomariow ocenił, że głosowanie było nieuczciwe. Przypomniał, że obrońcy praw człowieka za warunek sprawiedliwych wyborów uważali dopuszczenie do nich partii opozycyjnych, zmiany w składzie Centralnej Komisji Wyborczej, obniżenie siedmioprocentowego progu wyborczego i zniesienie cenzury politycznej w mediach elektronicznych.
Miedwiediew przestał być liberałem, całe nadzieje z nim związane prysły - uważa Ponomariow. W jego ocenie, istnieje niebezpieczeństwo, że władze w Rosji mogą "odrzucić wszystko, co jest związane z liberalizmem". Zdaniem Ponomariowa, w obecnej Rosji realne jest zagrożenie totalitaryzmem, bo "istnieją już pojedyncze totalitarne enklawy i instytucje".
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew po głosowaniu określił wyniki wyborów jako "odpowiadające nastrojom w społeczeństwie". Putin oświadczył, że "jest to optymalny rezultat, który realnie odzwierciedla sytuację w kraju". Miedwiediew i Putin przyjechali wczoraj wieczorem do sztabu wyborczego partii Jedna Rosja w Moskwie, skąd podziękowali wyborcom za poparcie dla ich formacji.
Partia ma moralne prawo, by kontynuować obrany kurs - oświadczył Miedwiediew. Według niego, rezultaty wyborów odzwierciedlają realny układ sił w kraju i nastroje w społeczeństwie. Partia wystąpiła godnie. Potwierdzać autorytet jest trudniej, niż go zdobywać - oznajmił prezydent.