Tysiące osób protestowało na ulicach japońskiej wyspy Okinawa. Żądali likwidacji znajdujących się tam amerykańskich baz wojskowych. Na Okinawie stacjonuje 30 tys. Amerykanów, a ich obiekty zajmują 18 proc. powierzchni wyspy. Impulsem do jednej z największych od 20 lat demonstracji było zamordowanie 20-letniej Japonki przez cywilnego pracownika bazy.
Po morderstwie i próbach ukrycia ciała przez jednego z pracowników, amerykańskie władze starały się poprawić wizerunek marynarki. Na nic się to zdało, bo kilka miesięcy po tragedii, pijany amerykański marynarz spowodował wypadek, w którym ranne zostały dwie osoby.
Zdaniem agencji Reutera, ostatnie incydenty mogą przeszkodzić w realizacji planu przeniesienia amerykańskiej bazy lotniczej. Futenma obecnie znajduje się w centrum miasta Ginowan. Planowano ją przenieść na mniej zaludnioną część wyspy.
Powtarzające się przypadki gwałtów i agresji wywołują coraz większy sprzeciw mieszkańców wyspy. Gubernator Taheshi Onaga wraz z niektórymi politykami opowiada się za likwidacją baz wojskowych na Okinawie.
Ruch sprzeciwu wobec obecności Amerykanów sięgnął apogeum w 1995 roku po zgwałceniu przez trzech marines 12-letniej uczennicy. W listopadzie 2009 roku napięcie znów wzrosło, gdy w wypadku drogowym spowodowanym przez żołnierza piechoty morskiej zginął mieszkaniec Okinawy. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, pozostawiając swą ofiarę na drodze.
Zapoczątkowana amerykańskim desantem morskim - 1 kwietnia 1945 roku - trzymiesięczna bitwa o Okinawę była jednym z najkrwawszych epizodów II wojny światowej na Pacyfiku. Opanowanie wyspy, która miała być głównym zapleczem operacyjnym dla planowanej wtedy inwazji głównych wysp japońskich, kosztowało USA 12 tys. poległych żołnierzy i marynarzy. Po stronie przeciwnika zginęło około 110 tys. żołnierzy.
APA