Amerykanin, który zabił pracownika hotelu w Ejlacie w Izraelu, zginął od kul policjantów. Według mediów, powodem zabójstwa był osobisty spór. Władze nie potwierdzają jednak na razie tej wersji.
Mężczyzna wyrwał broń ochroniarzowi i oddał kilka strzałów w hotelu Leonardo Club. Zaalarmowane siły bezpieczeństwa otoczyły budynek i wezwały posiłki. Gdy funkcjonariusze oddziału antyterrorystycznego wkroczyli do środka, kazali Amerykaninowi się poddać. Wtedy mężczyzna zaczął ponownie strzelać - tym razem z hotelowej kuchni. Komandosi odpowiedzieli ogniem, zabijając napastnika.
Rzeczniczka władz Ejlatu Dana Zinati powiedziała Kanałowi 2 izraelskiej telewizji, że sprawcą był amerykański Żyd w wieku około 20 lat, który na kilka miesięcy przyjechał do Izraela w ramach specjalnego programu imigracyjnego. Wcześniej policja podawała, że chodzi o amerykańskiego turystę.
Media podają, że hotel Leonardo Club jest wypełniony po brzegi z powodu obchodzonego obecnie przez Żydów Święta Namiotów (Sukot), podczas którego wielu Izraelczyków wyjeżdża na wakacje. Kurort Ejlat jest ulubionym miejscem wypoczynku zamożniejszych obywateli.