2 tys. euro miesięcznie, dojazd na miejsce i ubezpieczenie - takie obietnice słyszą Polacy szukający pracy za granicą. Rzeczywistość często bywa jednak koszmarna. Nasi wysłannicy do Hiszpanii ujawniają dramatyczną prawdę o polskim rynku pracy w tym kraju.
W Hiszpanii działa gigantyczny biznes, trudniący się ściąganiem Polaków do pracy. Niestety, często zamiast obiecanej, dobrze płatnej pracy nie ma nic.
Nasi reporterzy byli w Barcelonie, gdzie podążyli tropem ciemnych interesów. Posłuchaj:
Roman Osica i Paweł Świąder próbowali się zatrudnić. Na początek 6 euro na godzinę, dajemy mieszkanie i dojazd do pracy - kusił ich „pośrednik”. Zaznaczył jednak, że za ewentualne nadgodziny nie będzie dodatkowych pieniędzy – i to zaniepokoiło wysłanników RMF. Posłuchaj:
Roman Osica i Paweł Świąder sprawdzili, jak wygląda praca, którą zaoferował im „pośrednik”. Dotarli na miejsce – w Gironie odnaleźli 3-pokojowe mieszkanie, w której mieszka 7 Polaków. Jest tylko jedna toaleta, o klimatyzacji można jedynie pomarzyć, a za oknem temperatura sięga 40 stopni.
Wszyscy pracują na kilku budowach w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od miasta – 10-11 godzin dziennie, łącznie z sobotami, a czasem i niedzielami. Przyznają, że podpisywali umowy o pracę – po części po polsku, po części po hiszpańsku. Okazało się, że wykorzystano ich nieznajomość języka. Posłuchaj relacji:
Dokumenty, o których mowa, zawierają zapis o 40 godzinach pracy tygodniowo – czyli po 8 godzin dziennie. W rzeczywistości Polacy na budowie spędzają nawet po 12 godzin, a za nadgodziny nie dostają ani grosza.
Polacy musieli podpisać jeszcze jeden dokument – w całości po hiszpańsku. Wynikało z niego, że pracowali ponad 300 godzin w miesiącu – a to jest prawie nierealne. Na mocy dokumentu polski pośrednik mógł jednak pobierać uczciwą stawkę od hiszpańskiego pracodawcy. Pracownikom zaś wypłacał tylko skandalicznie niskie pensje, sobie zostawiając resztę.
Co zrobić, by uniknąć takiego losu? Jak nie wpaść w sidła nieuczciwych pośredników? Słuchaj czwartkowych Faktów RMF.