Hillary Clinton, walcząca o nominację Partii Demokratycznej w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, zaprzeczyła, jakoby w czasie, gdy była sekretarzem stanu USA, wysyłała z prywatnej skrzynki maile z poufnymi informacjami. Przedstawiciel departamentu sprawiedliwości USA poinformował, że do jego resortu trafił już wniosek o wszczęcie śledztwa ws. możliwości "niewłaściwego potraktowania poufnych informacji".
Niczego, co było sklasyfikowane jako poufne, nie wysyłałam ani też nie odbierałam - zapewniła Clinton podczas spotkania ze zwolennikami w mieście Winterset w stanie Iowa.
W piątek "The Wall Street Journal" napisał, że wewnętrzne rządowe dochodzenie wykazało, że Hillary Clinton w okresie, kiedy była szefową amerykańskiej dyplomacji, wysłała z prywatnej poczty elektronicznej cztery maile zawierające informacje od służb wywiadowczych, które powinny zostać uznane za tajne. Tego typu informacje - jak podkreślił "WSJ" - powinny być przesłane przez zabezpieczoną sieć rządową. Sprawa została przekazana wydziałowi FBI zajmującemu się kontrwywiadem.
Wcześniej, na początku marca, "New York Times" ujawnił, że Clinton w latach 2009-2013 używała swego prywatnego konta mailowego w sprawach służbowych, zamiast posługiwać się adresem rządowym. Co więcej, posługiwała się pocztowym serwerem internetowym, zarejestrowanym w prywatnym domu pod Nowym Jorkiem.
Clinton przyznała później, że sprawując urząd powinna była korzystać z rządowego konta poczty elektronicznej.
Z kolei rzecznik Departamentu Stanu USA zwrócił uwagę, że "często się zdarza, iż coś, co zostało wysłane jako dokument nieobjęty klauzulą poufności, za kilka lat lub nawet kilka miesięcy, zostaje uznane za dokument poufny ze względu na upływ czasu lub nowe wydarzenia, jakie zaszły".
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
"Byłam biedna". Hillary Clinton w ogniu krytyki
Hillary Clinton chce wrócić do Białego Domu. "Amerykanie potrzebują przywódcy"
(edbie)