Czy Galileusz padnie ofiarą europejskich kłótni? System satelitarnej nawigacji, który ma uniezależnić Europę od amerykańskiego GPS, może nie wystartować. Firmy z ośmiu krajów, które wspólnie mają zarządzać systemem, nie mogą się porozumieć, gdzie powstaną jego naziemne elementy.
Powszechnie używany w nawigacji system GPS (Global Positioning System) jest własnością Stanów Zjednoczonych i Pentagon może w każdej chwili zdecydować, o jego wyłączeniu. By się od niego uniezależnić, Europa postanowiła wysłać na orbitę zestaw 30 satelitów systemu Galileusz. Trzecia część z ponad 3 miliardów euro ma pochodzić z funduszy Unii Europejskiej. Pozostałą kwotę ma wydać konsorcjum firm prywatnych z ośmiu krajów Unii.
Ich przedstawiciele wciąż jednak nie mogą się porozumieć co do rozmieszczenia naziemnych instalacji i udziału w ich budowie. Odpowiednie umowy miały być gotowe do końca ubiegłego roku, ale spory nie ustają. Program się opóźni, jego koszty wzrosną.
Pojawiają się obawy, że wobec modernizacji rosyjskiego systemu satelitarnej nawigacji i zapowiedzi budowy chińskiego systemu, opóźniony Galileusz może nie przynieść spodziewanych dochodów. Niektórzy porównują już kłopoty Galileusza z problemami lotniczej firmy Airbus. Jak widać Unia Europejska wciąż nie ma mechanizmów, które pomogłyby zażegnać spory w firmach będących międzynarodową własnością.