Amerykańskie plany umieszczenia w Polsce i Czechach elementów tarczy antyrakietowej to problem raczej polityczny niż strategiczny - ocenia brytyjski dziennik "Financial Times".
Rosja jest wściekła, Niemcy z trudem zachowują spokój. Warszawa i Praga wyglądają jakby straciły zaufanie do swoich zachodnioeuropejskich sojuszników. To dotychczasowy efekt starań USA o umieszczenie elementów tarczy antyrakietowej na terytorium Czech i Polski. Kontynent powinien się uspokoić - pisze gazeta.
"FT" przypomina lutowe przemówienie prezydenta Rosji Władimira Putina, który ostrzegał przed "wyścigiem zbrojeń", co sprowokowało rozważania o nowych tarciach między wschodem a zachodem. Spory targają też niemiecką koalicją CDU i SPD, które to partie w kwestii tarczy zajmują zupełnie przeciwne stanowiska.
Oliwy do ognia dodał minister spraw zagranicznych Czech Karel Schwarzenberg, który zażądał od Waszyngtonu gwarancji bezpieczeństwa w zamian za budowę u siebie bazy radarowej. Ujawnił w ten sposób sceptycyzm Pragi co do wywiązania się NATO z własnych zobowiązań w kwestii bezpieczeństwa Czech.
Dla Moskwy najbardziej obraźliwa jest "coraz wyraźniejsza obecność USA w krajach byłego Układu Warszawskiego" - ocenia brytyjski dziennik. Jego zdaniem, w tej sytuacji USA powinny podwoić wysiłki wkładane w konsultowanie i wyjaśnianie swoich racji, zwłaszcza z NATO. A Polska i Czechy powinny trzymać się z daleka od dwustronnych rozmów z Waszyngtonem, które mogłyby podzielić NATO na dwa rywalizujące obozy „starych” i „nowych” krajów europejskich. Jednocześnie kraje zachodniej Europy muszą zdecydowanie przeciwstawić się rosyjskiemu wymachiwaniu szabelką - pisze gazeta, przypominając, że nie stało się tak na początku tego roku, gdy dwaj rosyjscy generałowie grozili Polsce i Czechom, że wojska Rosji będą w stanie razić obiekty amerykańskiego systemu.
Obrona przeciwrakietowa może mieć zalety, ale to jedność NATO jest najsilniejszą bronią Sojuszu - podsumowuje "Financial Times".